Spis treści
• Wstęp – luty w Laponii?
• Park Narodowy Oulanka
• Park Narodowy Riisitunturi
• Rezerwat Valtavaara-Pyhävaara
• Narty biegowe i zjazdowe
• Pieski, reniferki i inne atrakcje
• Zorza polarna
• Podsumowanie
• Informacje praktyczne – pogoda, dojazd, noclegi, ceny
Wstęp – luty w Laponii?
Do wyjazdu w lutym na daleką północ nie było łatwo przekonać Bartka. Według niego taka wyprawa sprowadzałaby się do marznięcia w ciemnościach, a na końcu umarciu z nudów. Coś w tym jest, bo rzeczywiście luty w Laponii może być bardzo zimny, a dni nie są jeszcze długie. Jednak całe szczęście, że jestem uparta i postawiłam na swoim, bo była to jedna z fajniejszych przygód, jakie przeżyłam w Finlandii i mówię to jako osoba, która… nie lubi zimy. (Więcej o pogodzie i praktycznych sprawach na końcu wpisu.)
W tytule notki widnieje Kuusamo, ponieważ nazwę tej miejscowości wszyscy kojarzą, ale tak naprawdę centrum sportów zimowych jest Ruka – wioska położona 20 kilometrów na północ od Kuusamo. Tam też znajduje się rezerwat Valtavaara-Pyhävaara, natomiast niedaleko Ruki położone są dwa parki narodowe, które zdecydowanie warto odwiedzić zimą (i nie tylko) – Oulanka i Riisitunturi. Wpis zacznę właśnie od tych parków, a potem skupię się na Ruce i różnych zimowych atrakcjach oraz podrzucę kilka przemyśleń na temat zorzy polarnej. Na mapce niżej zaznaczyłam wspomniane miejsca. Co ciekawe, oficjalnie rzecz biorąc, park Riisitunturi leży w Laponii, natomiast Oulanka i Ruka jeszcze nie.
Spędziliśmy w Ruce sześć dni i był to czas pełen wrażeń!
Park Narodowy Oulanka
Oulanka wymieniana jest często jako jeden z najpiękniejszych parków narodowych Finlandii i nie są to nieuzasadnione pochwały. Spójrzcie zresztą na zdjęcia. Na dwóch poniższych widzicie kataraktę Myllykoski (mylly to młyn), zapewne jedno z najbardziej obfotografowanych miejsc w fińskich parkach narodowych. Musicie jednak przyznać, że ciężko przejść obok niego obojętnie, jest wyjątkowo malownicze. Myllykoski prezentuje się pięknie o każdej porze roku, a znajduje się na samym początku szlaku Małego Niedźwiedzia, więc nie trzeba daleko wędrować, żeby takie ładne obrazki zobaczyć.
Szlak Małego Niedźwiedzia (Pieni karhunkierros) ma 12 kilometrów, prowadzi w kółko i jest idealny na jednodniową wycieczkę. Z kolei większy Niedźwiedź (Karhunkierros), jeden z najstarszych i najbardziej znanych szlaków w Finlandii, ma 82 kilometry, ale zimą (luty – kwiecień) oficjalnie dostępna jest tylko jego część (26 kilometrów). Najlepiej sprawdzić sytuację na stronie nationalparks.fi, bo na przykład ostatniej zimy był zamknięty cały czas (przynajmniej teoretycznie).
My przeszliśmy tylko Małego Niedźwiedzia, szlak był wydeptany, więc rakiety śnieżne zostały w samochodzie. Jedynym trudniejszym odcinkiem okazały się schody, strome i długie, które właściwie przeobraziły się w lodową zjeżdżalnie, ale obyło się bez ofiar. Szlak podobno nie jest zimą w żaden sposób przygotowywany dla odwiedzających, ale drewno w miejscach na ognisko jest. Po drodze spotykaliśmy czasem wędrowców, Oulanka jest popularna o każdej porze roku (ale jednak najbardziej latem). Pieni karhunkierros zaczyna i kończy się w Juumie, Karhunkierros łączy Juumę i centrum parku (Oulangan luontokeskus), a koło owego centrum znajdują się jeszcze dwie krótkie zimowe trasy (Kiutaköngäs, 1 km, i Hiiden hurmos, 5 km).
Park Narodowy Riisitunturi
Gdy myślę o Laponii zimą, przed oczami mam właśnie bajkowe widoki z Riisitunturi! Punkt obowiązkowy zimowej wycieczki do Ruki. Jak powstają śnieżne dzieła sztuki, które widzicie na zdjęciach niżej? Obszar ten jest bardzo wilgotny. Późną jesienią woda zaczyna zamarzać na gałęziach, co w połączeniu z opadami śniegu daje właśnie takie fantastyczne rezultaty.
Rosnący tu świerk syberyjski jest węższy niż europejski, jego gałęzie nie są tak rozłożyste, dzięki czemu ma szansę przetrwać lapońską zimę. Może unieść nawet 4 tony śniegu! Wiosną, czyli w marcu, gdy powietrze staje się cieplejsze, można czasem usłyszeć głośny, dudniący dźwięk, gdy kupa śniegu ląduje na ziemi. Drzewa się prostują, witając wiosenne promienie słońca…
Zimowy szlak dla pieszych (Riisin Rääpäsy) ma nieco ponad 4 kilometry, czyli tak akurat na mały spacer. Poza tym w parku można biegać na nartach i jeździć na rowerach („fatbike’ach”). Na szlaku jest domek i miejsce na ognisko. My nie zabraliśmy ze sobą rakiet śnieżnych, bo szlak był ubity, ale jeśli chcecie zejść ze szlaku, żeby na przykład zrobić zdjęcie, to rakiety mogą się przydać. Riisitunturi został założony, żeby chronić znajdujące się w tym rejonie bagna, które znajdują się nawet na stromych zboczach (tak zwane „wiszące bagna”).
Rezerwat Valtavaara-Pyhävaara
Valtavaara to najwyższe wzgórze w okolicy (482 m.) i myślę, że warto się tam wdrapać nie tylko latem. Na szczyt można też wjechać na nartach biegowych, tak jak Bartek, ale jest to dość trudna i stroma trasa, więc ja nawet nie rozważałam takiej opcji. Pieszy szlak zimowy (Winter Trail) ma niecałe 6 kilometrów i na stronie internetowej przeczytacie, że jest trudny i należy zaopatrzyć się w rakiety. Ja nie wzięłam rakiet, rzeczywiście czasem było stromo, ale mimo wszystko nie wspominam go jako specjalnie wymagającego.
Widoki były bardzo ładne, jak w tytule notki stoi – zima idealna. Na górze jest domek, miejsce na ogień, a nawet wychodek, jeśli komuś nie straszne są trzaskające mrozy i rozplątywanie się ze stu warstw ubrań (pozytywną stroną jest brak zapachów i brak komarów!). Gdy ja dotarłam na szczyt, było tam nieco mgliście, co w połączeniu z ciszą i przebijającym się słońcem, dało tajemniczą, baśniową atmosferę…
Rezerwat Valtavaara-Pyhävaara składa się z dwóch oddzielonych od siebie części: wzgórza Valtavaara oraz wzgórza Pyhävaara. Na szczycie tego drugiego znajduje się skała, która niegdyś była ważnym miejscem kultu Lapończyków, stąd pyhä, czyli „święty”. Poza Szlakiem Zimowym w rezerwacie i okolicy są jeszcze 4 krótkie, otwarte zimą szlaki, wymieniono je tutaj.
Narty biegowe i zjazdowe
Sezon narciarski w Ruce trwa ponad 200 dni, więc można się najeździć do woli. Tras na biegówki jest sporo, na nartach dojedziecie nawet z Ruki do Kuusamo, jeśli wystarczy Wam sił (mapka). Łącznie macie do dyspozycji 240 km, z czego w samej Ruce 125 km (23 km oświetlone). Całkiem przyzwoicie. Część z tych tras skierowana jest do entuzjastów miłego spędzania czasu (ładne widoki, grille po drodze), część do bardziej „poważnych” sportowców. Bartek poleca trasy Pyhävaara i Vuosseli – obie zataczają koła, są ładne, dość długie (ponad 12 km), ale może nie do końca odpowiednie dla zupełnie początkujących. A na zdjęciu niżej trasa na Valtavaarę.
Jeśli chodzi o downhill, to jak to w Finlandii, szału nie ma i jest dość drogo, ale spędziliśmy na stokach dwa fajne popołudnia, więc nie ma co narzekać. Właściwie to dobrze się bawiłam do momentu zakończenia transformacji w sopel lodu (-20 °C na otwartym wyciągu, gdy wieje silny wiatr, może ostudzić zapał do zabawy). Staraliśmy się unikać przebywania w pomieszczeniach ze względu na koronawirusa, ale na szczęście nie było dużo ludzi na stokach, ani w restauracjach, więc gorąca kawa i cynamonowa bułka przy kominku w pewnym momencie musiały się pojawić, co jeśli nie uratowało mi życia, to przynajmniej dobry humor. Stoków jest 35, wyciągów 22, chociaż trzeba się liczyć z tym, że część w danym momencie jest zamknięta (na tej mapce można zobaczyć, które są otwarte).
Pieski, reniferki i inne zimowe atrakcje
Pieskami i reniferkami Laponia stoi, znajdziecie je wszędzie, gdzie pojawiają się turyści. Omijaliśmy te atrakcje do tej pory, ale w tym roku (mało turystycznym z powodu wirusa) postanowiłam namówić Bartka na krótką przejażdżkę psim zaprzęgiem i muszę powiedzieć, że było to fajne doświadczenie (nawet Bartek za bardzo nie narzekał, że drogo i komercyjnie). Pieski są bardzo podekscytowane, szybkie, widoki były ładne, słońce świeciło, po wszystkim pobawiliśmy się ze szczeniakami, a na końcu wypiliśmy sobie dobrą kawę w kawiarni (przy okazji rozmroziłam sobie ręce, którymi próbowałam robić zdjęcia, siedząc w pędzących saniach). Krótko mówiąc, niezwykle miły poranek, ale nawet 10-minutowa przejażdżka wymagała bardzo ciepłych ubrań. Inne zimowe aktywności, których mogą spróbować turyści, to między innymi: jazda na skuterach śnieżnych (mnie kusi!), rowerach z grubymi oponami, koniach, zimowe łowienie ryb, wspinaczka. Są też nieco dziwniejsze zabawy, jak na przykład unoszenie się na wodzie w grubym kombinezonie. Poza tym organizowane są przeróżne wycieczki i podczas gdy niektóre to w pewnym sensie rzeczywiście naciąganie turystów (głównie z Azji), to inne mogą być warte rozważenia, jeśli macie na zbyciu kilkadziesiąt lub kilkaset euro. Najlepiej przejrzyjcie stronę ruka.fi. W Ruce są także małe lodowiska, chociaż z tego, co wiem, nie ma wypożyczalni łyżew. Wieczorami punktem niemalże obowiązkowym jest sauna, ale to akurat żadna atrakcja, tylko standard. Czy wynajmiecie przytulny domek w lesie, czy pokój w hotelu, na pewno będziecie mieć swoją saunę lub przynajmniej do jakiejś sauny dostęp.
Zorza polarna – wskazówki
Kapryśna, fascynująca Aurora – to dla niej nierzadko turyści wybierają zimą kierunek północny. Niestety potrzeba dużej dawki szczęścia, żeby nacieszyć się jej tańcem. Zorzę mamy szansę zobaczyć, gdy jest ciemno i nie ma chmur, najczęściej między godziną 22 a 2 w nocy. Nie jestem żadnym ekspertem od zorzy polarnej, ale mogę zaoferować Wam moje własne błędy, żebyście nie musieli uczyć się na swoich. Gdy w Ruce około północy Bartek znudzonym głosem oświadczył, że „chyba coś widać”, wybiegłam na dwór na piżamie i szlafroku. Było – 20 °C, więc po odnotowaniu zieloności na niebie, wróciłam po kurtkę i aparat. Tylko… jak się robi zdjęcia zorzy?! Musiałam się szybko uczyć, a ciemności i mróz nie należały do moich sprzymierzeńców. Szybko zrozumiałam, że potrzebuję statyw i więcej ciepłych ubrań, niestety tego pierwszego nie mam w posiadaniu, więc z domu zabrałam stołek i kostkę masła. Dlaczego masło – nie wiem – spanikowałam! Kolejnym problemem było miejsce – nasz domek otoczony był drzewami, postanowiliśmy zatem samochodem wyruszyć na poszukiwania przestrzeni, które zakończyły się na środku drogi. Powoli też rozgryzałam aparat, ale gdy zrobiłam w końcu jakiś postęp, przestał działać! Może była to kwestia niskiej temperatury, a może coś tam nacisnęłam zamarzniętymi, pozbawionymi czucia palcami, w każdym razie zdjęcia zrobić nie mogłam. Po kilku minutach bezskutecznych prób aparat wylądował w kieszeni, a ja w końcu zaczęłam podziwiać spektakl. Była to bardzo dobra decyzja, bo to, co się działo na niebie było niesamowite! Widziałam już kiedyś zorze, ale nie wiedziałam, że mogą być takie jasne i piękne! Niestety zdjęcia, które tu widzicie, nie oddają za bardzo sytuacji, ale to wszystko, co mam. Moje rady są zatem krótkie i następujące: żeby nie przegapić przedstawienia, przydać Wam się może aplikacja na telefon (np. Aurora) czy zaglądanie do grupy na Facebooku „Aurora alerts in Finland”. No i oczywiście warto czasem rzucić okiem na niebo. Dobrze jest mieć wybrane wcześniej miejsce do obserwacji – żeby w razie czego nie marnować czasu na poszukiwania. Najlepiej jeśli będzie skierowane na północ, niczym nie zasłonięte (brzeg jeziora jest dobrą opcją) i położone daleko od świateł. No i sprawa ostatnia – statyw, aparat i znajomość podstaw (przynajmniej) fotografowania zorzy też mogą się przydać…
Podsumowanie
Sami widzicie, zimą w Ruce nudzić się nie sposób! Chyba każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Ograniczeniami mogą być tylko pogoda, koszty, ewentualnie transport. Dobrze jest mieć swój samochód i sprzęt narciarski. Mnie akurat najbardziej z całej wycieczki podobały się wędrówki po lasach i zorza polarna, czyli to, czego doświadczyć można zupełnie za darmo. Oulanka prezentowała się iście bajkowo, a Riisitunturi fascynująco! Bartek z kolei nastawiony był na biegówki, kolejną bezpłatną atrakcję (jeśli posiada się swoje narty). Narty zjazdowe i psi zaprzęg urozmaiciły nam wyjazd (następnym razem wypróbuję skutery!), każdy dzień właściwie wyglądał inaczej i widzieliśmy coś nowego. (Rozważaliśmy nawet przedłużenie pobytu, ale musielibyśmy zmienić lokum i w końcu zdecydowaliśmy się – zgodnie z pierwotnym planem – udać na południe, a konkretnie do Vuokatti, odwiedzając po drodze Park Narodowy Hossa.) Plusem Ruki jest też duży wybór opcji noclegowych i wcale nie takich drogich. Poniżej zebrałam różne informacje praktyczne, ale jeśli nurtują Was jeszcze jakieś pytania, piszcie w komentarzach – może będę umiała pomóc.
Informacje praktyczne
Kiedy jechać? Moim zdaniem luty to – mimo minusów – bardzo dobry pomysł na wyprawę do Laponii. Minusy są następujące: zimno, ciemno oraz ferie zimowe. Styczeń i luty to najzimniejsze miesiące i może być naprawdę rześko, nawet -30 °C w dzień. My doświadczyliśmy -20 °C (porankami było nawet zimniej), ale nie było źle, bo się ruszaliśmy, mieliśmy ciepłe ubrania, świeciło słońce i nie było za bardzo wiatru. Szczerze mówiąc, często było mi za gorąco, bo tak się bałam zimna, że zakładałam tysiąc warstw, łącznie ze spodniami puchowymi, a potem w trakcie wędrówki musiałam się tych warstw pozbywać. Jeśli chodzi o ciemności, to w lutym bardzo szybko przybywa dnia w Laponii, i gdy na początku lutego w Kuusamo dzień ma niecałe 7 godzin, to na koniec miesiąca jest to już prawie 10 godzin. Zatem nie tak źle. My byliśmy bardziej na początku miesiąca, żeby uniknąć wspomnianych ferii, i 7 – 8 godzin światła mi odpowiadało. Oczywiście długie dni też są fajne i na przykład w kwietniu (nadal zima w Laponii) dzień ma już ponad 15 godzin. Poza tym często jest słonecznie i ciepło. Dwa lata temu byliśmy w Laponii w w drugiej połowie marca i pogoda była naprawdę przyjemna. Z kolei dla niektórych minusem tych późniejszych, zimowo-wiosennych miesięcy mogą być nieco brzydsze krajobrazy. W marcu śnieg spada z drzew i na przykład Riisitunturi nie będzie wyglądał już tak niesamowicie bez sosen pokrytych tonami śniegu… Długie dni to też mniejsza szansa na zorze (mówią, że sezon zorzowy kończy się w marcu). Ale tak poza tym marzec – maj w Laponii to idealny czas na narty czy zimowe spacery. Wszystko zależy od tego, czego oczekujecie. Listopad i grudzień ja raczej bym sobie podarowała, chyba że pociągają Was ciemności i chmury. Albo zależy Wam na Świętach u Mikołaja w Rovaniemi. Wracając do zorzy, mówią, że najlepszy czas na jej doświadczenie w Laponii to wczesna jesień, a nawet późne lato. Jest już w miarę ciemno (noce się wydłużają, a śnieg jeszcze ich nie rozświetla), nie jest tak pochmurno, no i temperatura nie daje się we znaki. Potem przychodzi śnieg, czyli chmury. Pod koniec zimy pogoda jest lepsza, ale trzeba pamiętać, że wtedy bardzo szybko przybywa dnia. Jak dla mnie wszystko sprowadza się do szczęścia. My na koniec lutego mieliśmy raczej bezchmurne niebo, ale zorze widzieliśmy tylko raz. Jeszcze dwa słowa o feriach zimowych. Przypadają na przełom lutego i marca, i trwają łącznie 3 tygodnie (kraj jest podzielony na 3 regiony i tygodniowe ferie rozdzielone są w czasie) – trzeba się liczyć z tym, że wtedy narciarzy i turystów jest więcej i trudniej coś fajnego wynająć, szczególnie w ostatniej chwili.
Dojazd, transport. My przyjechaliśmy z Helsinek do Oulu pociągiem, który zabrał również nasz samochód. Jechał przez noc, dość długo, więc można było się wyspać w kuszetkach (tutaj możecie kupić bilet; jeśli z samochodem, kliknijcie na car-carrier, o cenach niżej). Potem z Oulu do Ruki przyjechaliśmy swoim samochodem. Inne opcje to lot do Kuusamo albo autobusy (najlepiej zajrzeć stronę ruka.fi). Do Kuusamo latają samoloty z Helsinek (Finnair) i Frankfurtu (Lufthansa). Na miejscu dobrze jest mieć swoje własne auto, jeśli chcemy poruszać się po okolicy bez problemu. W Kuusamo można też wypożyczyć samochód. Po Ruce jeżdżą autobusy i „skibusy”, te ostatnie są za darmo dla narciarzy zjazdowych (więcej). Do Helsinek z Ruki wracaliśmy całą drogę samochodem z dwudniowym przystankiem w Vuokatti (tam też są stoki i trasy narciarskie).
Noclegi. Szukając noclegów, zazwyczaj korzystamy z booking.com, lomarengas.fi, airbnb.com, i tak było też w tym wypadku. Wynajęliśmy jedną część przytulnego domku bliźniaka w lesie niedaleko Ruki.
Co zabrać? Wiem, że dla większości z Was będą to oczywistości, ale i tak poruszę ten temat. Jeśli spodziewacie się niskich temperatur, pamiętajcie o odpowiednich ubraniach! Przy siarczystych mrozach balansujemy na granicy komfortu termicznego, wystarczy się na chwilę przestać ruszać (przystanek na biegówkach czy na szlaku), żeby potem już nie móc się rozgrzać. Trzeba mieć zapasowe warstwy. Puchowe ubrania (kurtki, swetry czy nawet spodnie), odpowiednia bielizna, buty – gdybym ja nie była dobrze przygotowana, ten wyjazd byłby dla mnie udręką, bo na zimno nie jestem odporna. Poza tym, jak się domyślacie, warto zabrać ze sobą sprzęt narciarski (w tym woski do biegówek na niskie temperatury) oraz rakiety śnieżne. Nam w sumie rakiety się akurat w Ruce nie przydały specjalnie, ale uważam, że dobrze je mieć, jeśli to nie problem (na przykład żałowałam, że nie wzięłam ich do Riisitunturi, ale już byłam za daleko od samochodu, żeby wracać), sytuacja na szlakach może być różna. Przydać może się też termos czy latarka (na przykład na głowę, na biegówki).
Ceny
Trasy biegowe i wstęp do parków: Bezpłatne. Ogólne informacje na temat biegówek w Finlandii znajdziecie tutaj: Narty biegowe w Finlandii – jak, gdzie, kiedy.
Narty zjazdowe: Doładowanie karnetu na jeden dzień kosztuje około 40 euro. Sam karnet (karta) to 7 euro. Tę kartę można używać (doładowywać) też na innych stokach w Finlandii, chociaż nie na wszystkich. Kartę kupuje się na zawsze. Więcej dni czy pakiety rodzinne dają jakieś zniżki, ale generalnie jest dość drogo (tutaj można wszystko sprawdzić i kupić skipass).
Sprzęt: Niestety wypożyczenie sprzętu narciarskiego kosztuje na dzień prawie tyle, co karnet. Rakiety śnieżne także można wypożyczyć.
Pociąg Helsinki – Oulu: Te ceny się zmieniają. My za samochód, dwie osoby i własny przedział (dwa łóżka) zapłaciliśmy nieco mniej niż 200 euro. Wyjeżdżaliśmy w czwartek, bo w piątek było dużo drożej. Można też trafić na niższe ceny, jak się ma szczęście. Podróż przebiegła całkiem komfortowo.
Domek: Z tego, co pamiętam, nasz domek kosztował niecałe 70 euro za noc (dwa pokoje, sauna, dobrze wyposażone kuchnia, wszystko, co potrzebne). Ruka ma bogate zaplecze noclegowe i szeroki zakres cenowy. Generalnie ceny nie są takie wysokie w porównaniu z innymi turystycznymi rejonami.
Zaprzęg huskich i inne: 10-minutowa przejażdżka i głaskanie szczeniaków kosztowało nas 30 euro za osobę. Są też dłuższe i droższe pakiety. Tutaj zobaczycie ofertę miejsca, w którym byliśmy i ceny (miła kafejka i dobre ciastka).
Linki. Zebrane linki, które już pojawiły się w tekście:
Nationalparks.fi – opisy parków, szlaków, grilli itd.;
Ruka.fi – różne przydatne informacje praktyczne, kupowanie karnetów, rezerwacja atrakcji itd.;
Ladulle.fi – mapka tras na narty biegowe w Ruce;
Panoraama.com – stoki narciarskie w Ruce i ich aktualny status.
Powiązane wpisy (informacje praktyczne):
Narty biegowe w Finlandii – jak, gdzie, kiedy
Trekking w Finlandii, Laponii – wskazówki, informacje
Darmowe domki i grille w Finlandii
Pogoda w Finlandii, czyli kiedy jechać i w co się ubrać
Domek z sauną nad jeziorem, czyli urlop po fińsku
Laponia wiosną i latem:
Obszar Käsivarsi, czyli Laponia poza szlakiem
Rezerwat Kevo, czyli upalne lato w Laponii
Wiosną w Laponii – Park Narodowy Pallas-Yllästunturi
Pod Gwiazdą Polarną część I – z Rovaniemi do Kilpisjärvi