Spis treści:
Wstęp
W poprzedniej części cyklu Na Wschód od Tallinna przedstawiłam Wam Park Narodowy Lahemaa jako kwintesencję estońskiej przyrody i idealny cel podróży dla chcących się tą przyrodą nacieszyć. Ale Lahemaa to nie tylko bagna, lasy, jeziora i morze; to również atrakcje stworzone przez człowieka i w tym wpisie skupię się na tychże. Głównie będą to estońskie dwory.
Dwór w Palmse
Czego jak czego, ale zabytkowych dworów w Estonii nie brakuje, chociaż i tak jest ich dużo mniej, niż kiedyś. Posiadłość na terenie parku Lahemaa (a może i w całej Estonii?), która turystom oferuje najwięcej, to dwór w Palmse. Gdzieś przeczytałam, że jeśli ktoś chce zobaczyć tylko jeden estoński dwór, powinien wybrać właśnie ten.
Historia tego miejsca sięga czasów średniowiecza, ale budowę domu rozpoczęto w 1679 roku, kiedy posiadłość należała do rodziny tzw. Niemców Bałtyckich. Ród von der Pahlen, cieszący się szacunkiem wśród szlachty i chłopów, był w posiadaniu tych włości przez ponad 200 lat, aż do czasu uzyskania przez Estonię niepodległości w 1920 roku. Obecny kształt budynku zawdzięczamy renowacjom z końcówki XVIII wieku, a jego obecny stan generalnemu remontowi, który miał w miejsce w latach 1973-1986. Dwór w Palmse był pierwszym w Estonii, który został odremontowany wraz z otaczającymi go budynkami. Wtedy też wyposażono dom w meble, które sprowadzono m.in. z innych starych posiadłości. Poza nielicznymi wyjątkami, oryginalnych mebli już w nim nie ma. Znajduje się tam za to stara maszyna grająca i miejcie ją na uwadze. Jeśli będziecie nieświadomie przechodzić obok niej w momencie, gdy zacznie grać, grozi Wam zawał serca. Mówię z własnego doświadczenia. Zdjęcia poniżej to próbka tego, co zobaczycie w środku.
Posiadłość w Palmse jest zadbana, przygotowana dla zwiedzających, budynki są w dobrym stanie i jest ich na terenie dworu z tuzin albo i więcej. Poza domem widocznym na poprzednich zdjęciach, mamy tutaj na przykład małą palmiarnię (zdjęcie nad wpisem), szklarnię, browar, destylarnię, pralnię czy kuźnię. Co ja zapamiętałam z budynku browaru, to wisząca na ścianie tablica mówiąca, że niedaleko Palmse (konkretnie w Rakvere, o którym mowa będzie w kolejnym wpisie) w 1938 roku wyprodukowano destylat, który do tej pory uważa się za najmocniejszy na świecie. Miał 98%, pochodzenie ziemniaczane, a owo osiągnięcie zostało odnotowane w Księdze Rekordów Guinnessa. Pod koniec XX wieku produkcja wódki była jednym z głównych źródeł dochodu właścicieli dworu w Palmse. W tych czasach powstał budynek destylarni i stajnia dla wołów (pozostałość po destylacji to dobra pasza). Poniżej widzicie wnętrze palmiarni.
Dom otacza dużo zieleni – drzewa, kwiaty, przycięte krzaczki, skoszone trawniki. Sielski obrazek uzupełnia malowniczy staw, nad którym postawiono m.in. rotundę z białymi kolumnami i budynek łaźni – obecnie kawiarnię. Za jeziorkiem rozciągają się lasy, przez które biegną oznaczone ścieżki. Podążając Ścieżką Barona lub Baronowej, dotrzecie nad jezioro Oruveski.
Podsumowując, na terenie dworu można spędzić dobre kilka godzin, ale jeśli ogranicza Was czas albo nie macie ochoty na spacery, godzina na zobaczenie najciekawszych rzeczy powinna wystarczyć. Bilet kosztuje 10 euro (poza sezonem 8 euro). Strona internetowa: link.
W budynku, który kiedyś należał do dworu i pełnił funkcję stajni, znajduje się teraz centrum informacyjne Parku Narodowego Lahemaa. Zobaczycie w nim m.in. wystawę poświęconą parkowi.
Sagadi, Kolga i Vihula
Jeśli posiadłość w Palmse nie wyczerpała Waszego zainteresowania estońskimi dworami, to odwiedźcie miejscowość Sagadi. Różowy „pałacyk” w Sagadi jest mniejszy, niż dwór w Palmse, ale prezentuje się równie ładnie. Budynki są wyremontowane i zadbane, jest ich ponad 20. Pierwsze wzmianki o posiadłości w Sagadi pochodzą z XV wieku. Budowę głównego domu w finezyjnym stylu rokoko rozpoczęto w 1749 roku. Pod koniec XVIII wieku, gdy rokoko wyszło z mody, budynek nabrał obecnego, bardziej klasycystycznego wyglądu. Podobnie jak inne dwory, ten też był przez dłuższy czas w posiadaniu Niemców Bałtyckich (z tym że rodziny się zmieniały), a w XX wieku służył jako szkoła. Obecnie włości należą do Lasów Państwowych. Dom, w którym znajdują się zabytkowe meble i malowidła, można zwiedzać. W cenie biletu (5 euro) jest także wstęp do Muzeum Lasu, które pokazuje, jak ważne w życiu Estończyków są drzewa. Wystawy prezentują m.in. rozwój przemysłu drzewnego, zastosowania drewna, tradycje związane z lasem. Ogrody i mini-oranżerię zobaczycie za darmo. Okolice są ładne i mimo podróżowania z niemowlakiem, zdołałam tam nawet trochę odpocząć. Na terenie dworu znajdują się ponadto hotel, hostel i restauracja. Więcej informacji znajdziecie na stronie dworu (link).
Na tle Palmse i Sagadi, Kolga wypada blado – przynamniej jeśli chodzi o wygląd. Dwór cierpliwie czeka na postępy prac renowacyjnych i wygląda na zaniedbany (na zewnątrz jak i w środku) czy nawet opuszczony. Trzeba jednak przyznać, że surowość nadaje mu aurę tajemniczości, a duży budynek z imponującymi kolumnami wznoszącymi się nad głównym wejściem prezentuje się dość majestatycznie. Posiadłość jest jedną z największych i najstarszych w Estonii, a historia związana z tym miejscem jest nieco zagmatwana i – co dla mnie zaskakujące – czytałam o niej z zaciekawieniem. Nakreślę Wam tylko główne wątki. W XIII wieku ziemie należały do Zakonu Cystersów, a w XVI wieku Jan III Waza podarował je Francuzowi, generałowi szwedzkiej armii Pontusowi De la Gardie. Ten zasłużony szlachcic dworem cieszył się tylko kilka lat po czym utonął w rzece. Niedługo po jego śmieci Kolga została zaatakowana przez polską armię (1602 rok), co odbiło się na kondycji budynków. Syn generała nie próżnował – rozbudowywał dwór, naprawiał zniszczenia. Główny budynek powstał w 1642 roku, a 10 lat później – poprzez małżeństwo – ziemia weszła w posiadanie Niemców Bałtyckich o nazwisku Stenbock. Ci nie śpieszyli się z remontami, dopiero sto lat później bogaty Carl Magnus Stenbock wziął się do roboty. Dwór wszedł wtedy w swój najlepszy okres – budowano, ulepszano, pojawił się nawet staw do mycia wozów. W latach 20-tych XIX wieku główny budynek uzyskał swój obecny, klasycystyczny wygląd. Pod koniec czasów świetności dworu rządził nim poeta Eric Stenbock – uzależniony od opium dekadent, który hodował jaszczurki, przedstawiał lalkę jako swojego syna, a zmarł, gdy pijany potknął się o kominek. Podobno serce artysty zakopano niedaleko dworu, a resztę ciała pochowano w Anglii. W 1920 roku, gdy Estonia uzyskała niepodległość, majątek Stenbocków skurczył się, bo zdecydowana większość ziemi została rozdystrybuowana przez państwo. W 1940 roku na Kolgę najechali Sowieci, później Niemcy (wtedy dwór służył jako szpital wojskowy) i znowu Rosjanie, pod których „władaniem” posiadłość popadała w ruinę. Dopiero w 1993 roku, gdy kraj odzyskał niepodległość, dwór wrócił do przerażonych jego stanem prawowitych właścicieli. Stenbockowie otworzyli restaurację, muzeum, zmodernizowali dom gościnny, ale była to zaledwie kropla w morzu potrzebnych zmian i renowacji, które pochłonęłyby kilka milionów euro. W 2014 roku, po 364 latach, rodzina Stenbocków sprzedała dwór właścicielce agencji nieruchomości. Pozostaje on otwarty dla turystów – można zwiedzić dom (10 euro) i muzeum (5 euro). Zwróćcie uwagę na to, że te atrakcje nie są otwarte we wszystkie dni w tygodniu. My się nie przygotowaliśmy i zastaliśmy zamknięte drzwi. Dom zwiedza się z przewodnikiem i gdybym wybierała się tam ponownie, spróbowałabym skontaktować się z obsługą przed przyjazdem. Szczerze mówiąc, nie jest tak łatwo znaleźć informacje na temat tego miejsca w internecie, dwór nie ma swojej strony, ale można odszukać adres e-mail i telefon. Mam nadzieję, że posiadłość odżyje, bo jest to interesujące miejsce z dużym potencjałem. Chętnie tam wrócę za kilka czy kilkanaście lat, licząc na to, że zobaczę zmiany na lepsze.
Kolejna posiadłość, która jest zazwyczaj wymieniana, gdy mowa o dworach w parku, znajduje się w wiosce Vihula. My akurat tę atrakcję sobie podarowaliśmy, bo jest to obecnie hotel (dość drogi) z restauracją, chociaż teraz trochę żałuję, że nie rzuciliśmy okiem na budynki chociaż z zewnątrz. Na zdjęciach te okolice prezentują się uroczo i właściciele podobno nie mają nic przeciwko turystom wałęsającym się po okolicy. Wspominam o Vihuli, żeby dać Wam pełniejszy obraz ciekawych miejsc w parku Lahemaa. Poniższe zdjęcie nie należy do mnie, pochodzi z oficjalnej strony dworu (www.vihulamanor.com).
Juminda
Obszar parku obejmuje cztery półwyspy, o czym pisałam w poprzedniej części, skupiając się na dwóch z nich – Kasma, Perispeä – ze względu na ładne widoki i trasy trekkingowe. Co prawda na półwyspie Juminda znajduje się szlak edukacyjny (Majakivi–Pikanõmme, 7 km), którego największą atrakcją jest olbrzymi głaz narzutowy, ale to nie z tego powodu utkwił on w mojej pamięci. W 1941 roku w pobliżu półwyspu rozegrała się jedna z najbardziej tragicznych w skutkach bitew morskich w dziejach. Tallinn, w którym skupili się Sowieci (wcześniej stracili już inne bazy w tych rejonach) w sierpniu 1941 roku został otoczony przez Niemców. Armia Czerwona i Radziecka Flota Bałtycka musiały się ewakuować. W pobliżu półwyspów Juminda i Perispeä przebiegał szlak łączący Tallinn z Leningradem, czyli trasa ewakuacji. Na tej wysokości Niemcy i Finowie ulokowali prawie dwa tysiące min morskich, ponadto dysponowali artylerią lądową, morską i lotniczą. W wyniku ataku Sowieci stracili ponad 50 statków, a wśród dziesiątek tysięcy ofiar byli też cywile. Dokładna liczba ofiar nie jest znana, niektóre źródła podają, że zginęło od 16 000 do 18 000 ludzi. Żeby upamiętnić te tragiczne wydarzenia, na końcu półwyspu postawiono głaz pamiątkowy i tablicę informacyjną. W okolicy znajdują się również działająca latarnia morska (32 metry) oraz miejsce biwakowe.
Powyższy wpis jest drugim i ostatnim poświęconym estońskiemu Parku Narodowemu Lahemaa. W następnej części tego krótkiego cyklu opiszę zwięźle pozostałą część naszej podróży, czyli to, co znajduje się na wschód od parku. Na obrazku niżej żółte znaczniki wskazują lokalizacje miejsc, które przybliżyłam Wam w tym wpisie. Zielone znaczniki to atrakcje przyrodnicze opisane w poprzedniej części.
Mapa: Park Narodowy Lahemaa – miejscowości wymienione w poście:
- Juminda
- Palmse
- Sagadi
- Kolga
- Vihula
Pozostałe części cyklu „Na wschód od Tallinna”:
- Park Narodowy Lahemaa – przyroda
- Rakvere, Narva i to, co pomiędzy (wpis w przygotowaniu)
Powiązane linki:
Sarema latem. Czy warto odwiedzić wyspę wiatraków? (Estonia)
Sielanka na wyspie Hiuma (Estonia)
To niesamowite, jak wiele pięknych i historycznych miejsc można odkryć w estońskim Parku Narodowym Lahemaa. Twój wpis jest niezwykle wciągający i pełen fascynujących szczegółów. Wspaniale, że dzielisz się swoimi podróżniczymi doświadczeniami i pozwalasz nam poznać to magiczne miejsce. Pozdrawiam serdecznie 🙂