Spis treści:
- Słowo wstępu
- Estonia raz jeszcze
- Park Narodowy Lahemaa – atrakcje przyrodnicze
- Rezerwat Põhja-Kõrvemaa
- Dodatkowe informacje i wskazówki
Słowo wstępu
Poniższy wpis to pierwsza część cyklu Na Wschód od Tallinna. który to cykl ma na celu zaprezentowanie Wam najładniejszych i najciekawszych punktów estońskiego wybrzeża, poczynając od Parku Narodowego Lahemaa, a kończąc na wschodniej granicy. Na końcu wpisu możecie zobaczyć mapkę. W tej części skupię się na estońskiej przyrodzie, kolejna traktować będzie o pozostałych atrakcjach parku Lahemaa, m.in. urokliwych dworkach. Moim zdaniem ów park był najfajniejszym punktem naszego „road tripu”, dlatego poświęciliśmy mu ponad połowę wycieczki, a ja poświęcę dwa wpisy. W trzeciej i ostatniej części opowiem krótko o reszcie naszej trasy – od parku Lahemaa do granicznego miasta Narva.
Estonia raz jeszcze
Puste drogi, bezludne plaże, czysty Bałtyk, dobre kiszone ogórki* – jednym słowem Estonia, a przynajmniej to, co ja w Estonii polubiłam najbardziej. Po raz kolejny wybraliśmy się do tego raczej niepopularnego wśród turystów kraju i po raz kolejny zaskoczył mnie on ciszą i spokojem. W poprzednich latach objeżdżaliśmy m.in. wyspy Saremę i Hiumę. Tym razem postanowiliśmy przeczesać północne wybrzeże Estonii i mimo niemowlaka na pokładzie, zrobiliśmy to całkiem dokładnie. Swoją drogą do Estonii płynęliśmy, nie mając biletu powrotnego, bo nie wiedzieliśmy jak nasze dziecko zniesie tę swoją pierwszą podróż z prawdziwego zdarzenia. Skończyło się na kupowaniu majtek i skarpetek, bo spędziliśmy tam więcej czasu, niż w ogóle braliśmy pod uwagę.
–
* ogórki kiszone – w Finlandii (gdzie mieszkam) nie jest łatwo znaleźć ogórki kiszone, a na pewno nie jest łatwo znaleźć dobre ogórki kiszone.
Trudno mi się zdecydować, czy Estonia bardziej przypomina Polskę, czy Finlandię. Z jednej strony biały ser**, rozległe piaszczyste plaże, smutne blokowiska, z drugiej – ładne drewniane domki, język bałtycko-fiński i mała gęstość zaludnienia. Co ciekawe, nawet płaska Finlandia jest bardziej górzystym krajem, niż Estonia. Najwyższy estoński „szczyt” ma spektakularne 318 metrów. Żeby jednak oddać Estonii sprawiedliwość – jest to najwyżej położony punkt w krajach bałtyckich! Górami Estonia pochwalić się nie może, ale ma inny mocny punkt – malownicze mokradełka. I proszę nie węszyć tu żadnej ironii! Estonia bagnami stoi, niektórzy twierdzą, że są one jej symbolem, a na pewno tereny podmokłe są mocno wplecione w historię tego kraju. W przeszłości ludzie szukali na mokradłach pożywienia, schronienia, osuszali je. Niektóre estońskie bagna mają nawet 10 tysięcy lat! Mokradła to też kolejna cecha łącząca ten kraj z Finlandią, bo na całym świecie tylko Finlandia posiada ich więcej, niż Estonia. Z tym że Finlandia jest ponad siedem razy większa… Sami więc widzicie, że pisząc o Estonii, muszę zgłębić podmokły temat, bo ten kraj to w dużej mierze… bagno.
–
** biały ser – również trudny do zdobycia w Finlandii (czasami robię sobie sama, czego nauczyłam się w Singapurze, gdzie był jeszcze bardziej niedostępny).
Park Narodowy Lahemaa – atrakcje przyrodnicze
Bagienka w pełnej krasie można podziwiać między innymi w położonym niedaleko Tallinna parku Lahemaa, od którego zaczęliśmy nasz kolejny estoński road trip. Jest to największy i najstarszy park narodowy w Estonii. We wstępie skupiłam się na bagnach, ale Lahemaa to znacznie więcej niż jakieś moczary. Mamy tutaj piaszczyste plaże, czyste morze, lasy, liczne szlaki, a nawet różnej maści atrakcje turystyczne. Krótko mówiąc, jest co robić i jest co oglądać. Możecie spędzić tutaj kilka dni i codziennie odkrywać coś nowego. Tak na marginesie, „bagiennym zagłębiem” w Estonii jest Park Narodowy Soomaa (Soomaa, czyli dosłownie „bagienna ziemia” czy „kraj bagien”), ale Lahemaa (czyli „kraj zatok”) też w nie obfituje. Zanim zacznę się w temat (nomen omen) zagłębiać, wspomnę tylko, że jadąc z Tallinna do parku, warto się zatrzymać przy wodospadzie Jägala. Znajduje się on przy głównej drodze i jest jednym z najfajniejszych estońskich wodospadów; chociaż przyznać trzeba, że konkurencja jest raczej słaba. Jägala ma 8 metrów wysokości i ponad 50 metrów szerokości, a u jego stóp można pływać. My byliśmy tam w piękny, letni, wolny od pracy dzień i było trochę ludzi, ale bez tłumów. Ładna okolica, fajne miejsce na piknik. Podobno ciekawe widoki można zobaczyć również zimą, gdy woda zamarza.
Wszystkie dni naszego wyjazdu były intensywne i bogate we wrażenia, a towarzysząca nam sierpniowa aura była iście wakacyjna. Gdybyśmy podróżowali bez niemowlaka, pewnie więcej czasu spędzilibyśmy na leśnych szlakach i na beztroskim szwendaniu się bez celu, co wcale nie oznacza, że zobaczylibyśmy więcej. Zamiast relacjonować wyjazd dzień po dniu, opiszę moim zdaniem najbardziej interesujące miejsca w parku i okolicach. Sami zdecydujecie, czy warto je włączyć w plan Waszej wycieczki.
Zacznijmy od (jakże by inaczej) bagien i najbardziej popularnego bagiennego szlaku. Torfowisko Viru (Viru raba) położone jest tylko godzinę jazdy od Tallinna i można tu dotrzeć transportem publicznym. Szlak edukacyjny (Nature trail), który prowadzi najpierw przez las, a później przez torfowisko, ma 3.5 km. Jego początek (1.4 km) jest bardzo łatwy i dostępny nawet dla wózków, fragment widzicie na zdjęciu poniżej.
Ta najłatwiejsza część trasy kończy się wieżą widokową, z której rozpościera się ładny widok na zielony dywan poprzebijany ciemnymi sadzawkami. Co prawda zdjęcie niżej zostało zrobione z powietrza, ale obrazki, które można zobaczyć z wieży, nie są wcale dużo gorsze.
Za wieżą szlak robi się wąski. Nadal jest łatwy, ale jeśli dźwiga się na plecach dziecko, trzeba trochę bardziej uważać. Podążając nim, minęliśmy „plażowiczów” wylegujących się na deskach albo pływających w bagiennych „oczkach wodnych”. Wbrew pozorom woda w tych sadzawkach jest bardzo czysta i na pewno w upalny dzień miło jest się w niej zanurzyć. Jeśli nie chcecie wracać tą samą trasą (przez torfowisko), możecie zrobić pętlę (6 km) i wrócić lasem. Krótko mówiąc, torfowisko Viru to punkt planu zwiedzania parku obowiązkowy. Nie dość, że idealnie reprezentuje estońską, bagienną przyrodę, to jest dobrze przygotowany dla turystów. Jedynym słabym punktem może być mały parking. Niedaleko Viru raba znajduje się bezpłatne miejsce kempingowe (Kalmeoja Lõkkekoht), a mapkę i opis znajdziecie tutaj.
Szwendanie się po bagnach w pełnym słońcu trochę nas wyczerpało, a puste brzuchy zaczęły dawać się we znaki. Wybraliśmy się zatem nad Białą Rzekę (Valgejõgi), żeby odpocząć i usmażyć kiełbaski. Nad Valgejõgi znajdziecie kilka ładnie położonych grilli (Nõmmeveski lõkkekoht). Nasze dziecko poszło nam na rękę i zasnęło, więc zjedliśmy i wypiliśmy kawę, ciesząc się ciszą i pięknymi okolicznościami przyrody. Gdy Mała się obudziła, wyruszyliśmy na krótki spacer w dół rzeki, żeby zobaczyć wodospad Nõmmeveski i pozostałości starej elektrowni wodnej. „Wodospad” to może duże słowo w tym wypadku, ale okolice są naprawdę ładne, a skromne postindustrialne szczątki otacza atmosfera tajemniczości. Sami zresztą spójrzcie:
Ale wynurzmy się na chwilę z bagien i wyjdźmy z pięknych lasów, bo Lahemaa to przecież „kraj zatok” czyli również morze! Niby nasze, Bałtyckie, ale jednak trochę inne. Przede wszystkim bardziej czyste i mniej turystyczne. My eksplorując Park Narodowy Lahemaa, nocowaliśmy w małym domku nad brzegiem morza i były to ładne i niezwykle spokojne okolice. Codziennie podziwialiśmy piękne zachody słońca, siedząc na pustej plaży i powstrzymując córkę przed spożywaniem piasku.
Obszar parku obejmuje cztery półwyspy: Juminda, Pärispea, Käsmu i Vergi. Jeśli chodzi o szlaki piesze, to najwięcej ma do zaoferowania najmniejszy z nich, czyli Käsmu. Główna trasa (15 km) prowadzi dookoła półwyspu, przez większość czasu nad samym morzem. Z tym szlakiem częściowo pokrywa się drugi, krótszy (4 km). Poza tym półwysep przecinają trasa rowerowa oraz kilka leśnych ścieżek. Wszystko to prezentuje mapa. Piękne okolice i gdyby nie niecierpliwy niemowlak, pewnie spędzilibyśmy na półwyspie więcej czasu. Zobaczycie tutaj wielkie kamienie (głazy narzutowe) i bardzo ładne plaże. Na trzecim z poniższych zdjęć widzicie Kuradisaar, Wyspę Diabła (lewy, górny róg zdjęcia). Podobno bywały takie lata, że można było dotrzeć na Kuradisaar suchą nogą, aczkolwiek, trzeba pamiętać, że od kwietnia do lipca obowiązuje zakaz wstępu (okres lęgowy). Dodam też, że na półwyspie Käsmu nie ma oficjalnego miejsca kempingowego.
Wspomniane szlaki rozpoczynają się w wiosce Käsmu, której historia sięga średniowiecza. Kiedyś podobno zamieszkiwali ją przemytnicy ryb i soli, teraz znajduje się tu m.in. Muzeum Morskie. Kilka kilometrów od Käsmu, nad zatoką o tej samej nazwie, położona jest popularna latem miejscowość, Võsu, której największą atrakcją jest wieeelka plaża.
Wracając do półwyspów, to innym fajnym miejscem na spacer jest przylądek Purekkari (Purekkari Neem), czyli „końcówka” półwyspu Pärispea. Purekkari – widzicie go na zdjęciu poniżej – to najbardziej wysunięty na północ punkt Estonii. W okolicy znajdują się krótkie szlaki, ścieżki i miejsce kempingowe.
Szukającym ładnie położonych miejsc kempingowych polecam również Tsitre. Są tam aż trzy grille/miejsca na ognisko, plaża, wieża widokowa i ścieżka edukacyjna („szlak drzew w Tsitre”), która ma 1 km (mapka). Tutaj możecie zobaczyć mapkę. Gdy my tam przyjechaliśmy, dwoje ludzi używało jednego grilla, a poza tym nie spotkaliśmy nikogo.
Jeśli chodzi o szlaki piesze w Estonii, to ciekawostką może być szlak, który przecina całą Estonię i zaczyna się w miejscowości Oandu na terenie Parku Narodowego Lahemaa. Trasa Oandu – Ikla ma 375 km i biegnie przez 2 parki narodowe i 8 rezerwatów! Ale będąc w Oandu, nie musicie wyruszać na wyprawę życia. W okolicy znajduje się kilka krótkich szlaków, miejsca kempingowe oraz centrum dla odwiedzających, gdzie zobaczycie m.in. wystawy poświęcone drzewom, leśnictwu czy kamieniom. A główne centrum informacyjne parku położone jest tuż obok dworu w Palmse, o którym przeczytacie w kolejnej części.
Rezerwat Põhja-Kõrvemaa
Park Narodowy Lahemaa i rezerwat Põhja-Kõrvemaa tworzą właściwie jedną całość, rozdziela je autostrada, a łączy szlak Oandu – Ikla, o którym przed chwilą wspomniałam. Rezerwat ma charakter polodowcowy – poza bagnami, torfowiskami i lasami mamy tutaj takie formacje jak ozy (wały) i kemy (pagórki). Ogólnie rzecz biorąc, jest ładnie, a jeśli chodzi o szlaki, to jest z czego wybierać. Nasz wybór padł na torfowisko Suru (Kõnnu Suursoo). Jest tam fajny odcinek, który prowadzi od parkingu (Kaksiksilla parkla) do wieży widokowej na torfowisku (Kõnnu Suursoo vaatetorn). Po drodze przechodzi się obok jeziora Pauk (Paukjärv) i można zahaczyć o wysoką i wysoko położoną inną wieżę (Paukjärve vaatetorn). Nad jeziorem są miejsca na ogniska. Cały odcinek ma nieco ponad 3 km, więc w dwie strony to niecałe 7 km. Nie trzeba jednak wracać dokładnie tą samą trasą, sieć szlaków nad jeziorem Pauk jest dość rozgałęziona. Mnie się ta okolica bardzo podobała.
Na tym zakończę moją listę najładniejszych i/lub najciekawszych dzikich miejsc w Parku Narodowym Lahemaa. Na obrazku poniżej zielone znaczniki wskazują wszystkie miejsca opisane w tekście (atrakcje przyrodnicze). Objaśnienia pod mapką. Żółte znaczniki to miejsca, o których będę pisać w następnej części (inne atrakcje) i wtedy je objaśnię.
Mapa: Park Narodowy Lahemaa i okolice – atrakcje przyrodnicze:
- Wodospad Jägala
- Tsitre i „szlak drzew”
- Torfowisko Viru
- Wodospad Nõmmeveski i pozostałości elektrowni wodnej
- Półwysep Pärispea i przylądek Purekkari
- Półwysep Käsmu
- Miasteczko Võsu
- Oandu – centrum dla odwiedzających oraz początek szlaku przez Estonię (375 km)
- Jezioro Pauk i torfowisko Suru w Rezerwacie Põhja-Kõrvemaa
Dodatkowe informacje i wskazówki
- Park Narodowy Lahemaa to nie tylko bagna i lasy, ale też małe miejscowości. Nie ma tu jednak wielu sklepów, nie wspominając o restauracjach. Warto na to zwrócić uwagę, planując zwiedzanie.
- Estonia jest płaska, a ruch na drogach, po których jeździliśmy, nie jest duży, więc to dobra opcja na wycieczki rowerowe.
- Przydatne strony:
1) Estońskie Lasy Państwowe – już do niej odsyłałam w tekście, zawiera m.in. opisy szlaków, miejsc kempingowych i mapy.
2) Obszary chronione w Estonii – dużo informacji, m.in. o Parku Narodowym Lahemaa. Znajdziecie tutaj również dużą mapę parku z oznaczonymi wszystkimi szlakami. - W Estonii obowiązuje tzw. „prawo wszystkich ludzi”, czyli prawo każdego do kontaktu z naturą. Oznacza to m.in. że w lasach (również na terenach chronionych) można zbierać grzyby, jagody czy drewno na opał (ale tylko gałęzie leżące na ziemi!).
- Ogień rozpalać wolno tylko w wyznaczonych miejscach oraz gdy nie obowiązuje zagrożenie pożarem.
- Namioty powinno się rozbijać w miejscach, które są do tego przeznaczone. Generalnie w Estonii „spanie na dziko” jest akceptowane, ale na nieoznaczonych terenach prywatnych, rozbić obozowisko można tylko na 24 godziny. W Parku Narodowym Lahemaa i rezerwacie Põhja-Kõrvemaa jest wiele oznaczonych miejsc kempingowych, więc ze znalezieniem „oficjalnego” miejsca na namiot raczej nie będziecie mieć problemu.
- Psy na łonie przyrody muszą być zawsze na smyczy.
Kolejne części:
- Park Narodowy Lahemaa – dwór w Palmse i inne atrakcje
- Rakvere, Narva i to, co pomiędzy (wpis w przygotowaniu)
Powiązane linki:
Sarema latem. Czy warto odwiedzić wyspę wiatraków? (Estonia)