Życie w Singapurze według Natalii. Część II: O pogodzie i oleju palmowym

Zauważyliście na pewno, że często porównuję Singapur z Finlandią, w której także przyszło mi spędzić część życia, i że te porównania wypadają raczej niekorzystnie dla azjatyckiego tygrysa. Jest jednak jedna kwestia, w której moim zdaniem Singapur bije Finlandię na głowę, a mianowicie – pogoda. Co powiecie na nigdy nie kończące się lato? Singapur położony jest w klimacie równikowym, a to – mówiąc krótko – oznacza ukrop. Temperatura w dzień wynosi średnio nieco ponad 30 stopni, a wilgotność nierzadko przekracza 90 procent, co rzecz jasna znacznie podnosi temperaturę odczuwalną (która na przykład w tym momencie wynosi 39 stopni). Po zachodzie słońca gorączka troszeczkę spada, jednak nie liczcie na orzeźwiające wieczory.

Lazarus Island

Co tam mówicie? Że za gorąco? Ja jestem osobą, która używa śpiwór na minus 20 stopni, gdy temperatura powietrza wynosi plus 10, więc mi klimat tropikalny odpowiada. Co więcej, częściej w Singapurze marznę, niż narzekam na upał, bo na klimatyzacji tutaj bynajmniej nie oszczędzają. W pomieszczeniach i środkach transportu długi rękaw przydaje się często (i nie dotyczy to tylko zmarzluchów), a że człowiek czas spędza głównie w pracy, domu i metrze czy autobusie, aura odsuwa się gdzieś na dalszy plan. Poza awaryjnym sweterkiem, warto nosić ze sobą także parasol. Tropikalne ulewy to nie żadne – he, he – przelewki, a pada często, szczególnie od listopada do stycznia. Co ciekawe, wschód Singapuru jest bardziej deszczowy niż zachód – spowodowane jest to cieniem opadowym „rzucanym” przez mini-wzgórze Bukit Timah. Nawet jeśli niezmienne, tropikalne temperatury Was przerażają, na pewno docenicie związane z nimi odzieżowe zalety. W Singapurze nie będziecie tracić czasu na prognozy pogody czy poranne rozmyślania nad odpowiednim, dopasowanym do pogody strojem. Wyjście z domu nie wiąże się nigdy z rytuałem zwielokrotniania warstw, który podobno daje się szczególnie we znaki rodzicom małych dzieci. Ja bardzo cenię  sobie fakt, że moją małą szafę wypełniają lekkie, nie zajmujące wiele miejsca ubrania, a na wycieczki po Azji Południowo-Wschodniej zawsze zabieram podobny zestaw odzieżowy, który mieści się w bagażu podręcznym. (Podróże w klimacie umiarkowanym zazwyczaj oznaczają dla mnie cały dzień dylematów i ubolewania nad rozgrzebaną walizką.) W Singapurze zapomniałam także o wiosennej alergii. Minusem braku pór roku jest pewna monotonia, która w moim odczuciu przyśpiesza jeszcze bardziej upływ czasu, i tak już przecież szaleńczy. Wszystkie dni są do siebie podobne, zlewając się w jedno upalne kontinuum, nazwy miesięcy zostają obdarte ze swoich staropolskich znaczeń, a człowiek bezskutecznie próbuje skalibrować swój mózg, przekonując sam siebie, że do Singapuru przyjechał dwa lata temu, a nie w zeszły czwartek. Gdybyście się jednak uparli, żeby ten rok kalendarzowy w kontekście pogody jakoś podzielić, postaram się Wam pomóc. W grudniu rozpoczyna się w Singapurze „sezon monsunowy” (Monsun Północno-Wschodni), którego początek jest deszczowy (szczególnie popołudniami), dość wietrzny i stosunkowo chłodny. Pod koniec stycznia rozpoczyna się faza sucha. Luty jest suchy i gorący, ale dzięki monsunowi całkiem przyjemny. W marcu kończy się wiatr, a zaczyna ukrop. Jest gorąco i burzowo. Maj to totalna patelnia. Czas od czerwca do września to druga „pora wietrzna”, czyli Monsun Południowo-Wschodni, ale nie tak odczuwalna, jak poprzednia. Czasem mocniej zawieje, poza tym jest dość sucho i słonecznie. W Haze Singaporepaździerniku zaczyna padać, i całe szczęście, ponieważ  w tym czasie Azja Południowo-Wschodnia (w tym Singapur) ma problemy z pyłem i dymem w powietrzu, czyli tak zwanym zmętnieniem (haze). Rozwinę nieco ten temat, bo jest on oburzający i powinien być znany wszystkim, również Europejczykom, którzy w dużym stopniu są za te zbrodnie odpowiedzialni. Haze spowodowany jest dymem powstającym podczas wypalania lasów tropikalnych i torfowisk. Wypalanie to najszybszy i najtańszy sposób na „oczyszczenie” ziemi pod uprawę między innymi palmy olejowej, z której pozyskuje się wszechobecny olej palmowy. Głównymi producentami oleju palmowego są Indonezja i Malezja – sąsiedzi Singapuru – a ponad połowa oleju palmowego na świecie pochodzi z Borneo i Sumatry. Wyspy te są domem dla niezliczonej ilości gatunków roślin i zwierząt, w tym endemicznych. To jedyne miejsca na świecie, gdzie obok siebie żyją tygrysy, nosorożce, słonie i orangutany. Niestety wszystkie te zwierzęta należą do gatunków zagrożonych lub krytycznie zagrożonych, do czego doprowadziło między innymi właśnie wylesianie. Lasy są wypalane i wycinane, często nielegalnie, w tempie zastraszającym, a skala tego zjawiska jest przeogromna. Spójrzcie tylko, jak szybko znikają lasy na Borneo, trzeciej największej wyspy na świecie (autor grafiki: Hugo Ahlenius, UNEP/GRID-Arendal):

Haze Singapore

Zwierzęta, które wracają na zniszczone tereny i plantacje w poszukiwaniu jedzenia i domu, często ponoszą brutalną śmierć z rąk ludzi, dla których są szkodnikami. Zaoszczędzę Wam widoku poparzonych zwierząt i pogorzelisk, bo chyba nie trzeba mieć bogatej wyobraźni, żeby domyślić się, jakie obrazy zostawia po sobie wielki pożar lasu. Destrukcja lasów prowadzi także do zanieczyszczania wody i gleby, erozji gleby, zmian klimatycznych (produkcja olbrzymich ilości gazów cieplarnianych). Krótko mówiąc, mamy do czynienia z ogromną katastrofą ekologiczną, która dotyczy nas wszystkich, i za którą my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, bo każdy z nas używa oleju palmowego. Wracając do dymu, który nierzadko dociera do Singapuru, to szczególnie dramatyczna sytuacja miała miejsce w 2015 roku.  Mówiono wtedy o jednej z największych katastrof ekologicznych w historii człowieka. Azja Południowo-Wschodnia się dusiła – dosłownie, bo stwierdzono ponad sto tysięcy przedwczesnych zgonów związanych ze zmętnieniem powietrza, w tym 2200 w Singapurze. Na pierwszym zdjęciu poniżej widzicie haze w roku 2015 z góry; na czarno zaznaczyłam Singapur (źródło: NASA). Pod nim singapurski hotel Marina Bay Sands, czyli haze z poziomu ziemi (źródło: conceptnewscentral.com).

Haze Singapore

Haze Singapore

Prawdę mówiąc, irytuje mnie narzekanie ludzi w Singapurze na haze – że niezdrowy, że nie można wyjść na dwór pobiegać, że odwołują loty. Wydaje się, że dla niektórych najbardziej katastrofalnym skutkiem wylesiania jest odwołanie wyścigów Formuły 1… W Europie, do której haze nie dociera, problem właściwie nie istnieje, mimo że powinien – nie tylko dlatego, że masowa destrukcja tysiącletnich lasów tropikalnych pociąga za sobą problemy środowiskowe natury globalnej, ale także dlatego, że Europejczycy mają krew orangutanów na swoich rękach. Olej palmowy używany jest na całym świecie, a zapotrzebowanie na niego wciąż się zwiększa. Dopóki nie wzrośnie świadomość społeczna, a tym samym zapotrzebowanie na certyfikowane produkty, sytuacja, która już teraz jest dramatyczna, będzie się jeszcze pogarszać i na pewno nie ograniczy się tylko do Azji.

Haze Singapore

Olej palmowy jest wszechobecny ze względu na niską cenę i bardzo wydajny proces produkcji. Towarzyszy nam w naszych kuchniach i łazienkach. Znajduje się w ciastkach, batonach, margarynach, chipsach, mrożonych produktach, płatkach zbożowych, majonezie, chlebie tostowym, lodach, produktach instant. Każdy gotowy do spożycia produkt możecie podejrzewać o zawartość oleju palmowego. Obecny jest również w szamponach, odżywkach, kremach, paście do zębów, płynach do kąpieli, szminkach i błyszczykach. Na masową skalę wykorzystuje się go również do produkcji biopaliw.

Haze Singapore

Mimo że olej palmowy nie odstępuje nas na krok, to wcale nie jest łatwo go zlokalizować. Wymóg znakowania produktów zawierających olej palmowy obowiązuje tylko w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych, ale nawet tam producenci robią to niechętnie – nie tylko ze względu na problemy środowiskowe, ale również na fakt, że olej palmowy w postaci przetworzonej jest bardzo niezdrowy (prowadzi do chorób krążenia). Często ukrywa się na etykietach pod nazwami „olej roślinny” lub „tłuszcz roślinny”. Angielskie nazwy, które najpewniej świadczą o obecności oleju palmowego, to między innymi: vegetable oil, vegetable fat, palm kernel, palm kernel oil, palm fruit oil, palmate, palmitate, palmolein, glyceryl, stearate, stearic acid, elaeis guineensis, palmitic acid, palm stearine, palmitoyl oxostearamide, palmitoyl tetrapeptide-3, sodium laureth sulfate, sodium lauryl sulfate, sodium kernelate, sodium palm kernelate, sodium lauryl lactylate/sulphate, hyrated palm glycerides, etyl palmitate, octyl palmitate, palmityl alcohol. Laurylosiarczan sodu (sodium lauryl sulfate) możecie znaleźć na przykład w mydłach, ponieważ się pieni, i detergentach (co ciekawe, powoduje także przesuszanie skóry i łupież). Widzicie zatem, że wyeliminowanie oleju palmowego ze swojego życia nie jest proste, a może nawet nie jest możliwe. Jednak warto i należy jego ilości ograniczyć – ze względu na swoje zdrowie (związane z samym olejem, jak i zanieczyszczonym powietrzem), a przede wszystkim ze względu na środowisko. Robiąc codzienne zakupy, zwracajmy uwagę na etykiety. Unikajmy oleju palmowego lub wybierajmy firmy, które przestrzegają standardów jego zrównoważonej produkcji.

Polecam stronę na Facebooku promującą produkty nie zawierające oleju palmowego: Bez oleju palmowego.

Palm Oil

Wybrane publikacje dotyczące zmętnienia, którymi podpierałam się, pisząc powyższy tekst:

Koplitz, S. N., et al. 2016. Public health impacts of the severe haze in Equatorial Asia in September-October 2015: Demonstration of a new framework for informing fire management strategies to reduce downwind smoke exposure, Environmental Research Letters 11, 094023.

Vijay V., Pimm S. L., Jenkins C. N., Smith S. J. 2016. The Impacts of Oil Palm on Recent Deforestation and Biodiversity Loss. Plos One, 11: 1-19.

Mukherjee I., Sovacool B. K. 2014. Palm oil-based biofuels and sustainability in southeast Asia: A review of Indonesia, Malaysia, and Thailand. Renewable & Sustainable Energy Reviews, 37: 1-12.

Pozostałe artykuły:

Greenpeace w obronie lasów deszczowych i orangutanów (dzikiezycie.pl)

Nie kupuj oleju palmowego (ekokonsument.pl)

Utwardzony olej palmowy – źródło szkodliwych tłuszczów trans (poradnikzdrowie.pl)

Which Everyday Products Contain Palm Oil? (WWF)

Haze in Singapore: A problem dating back 40 years (straitstimes.sg)

Pozostałe części cyklu:

Część I: Miasto Ogrodów i Zakazów

Część III: Mieszkanie i transport

Część IV: Ludzie i kuchnia

Pogoda w Singapurze Pogoda w Singapurze Pogoda w Singapurze Pogoda w Singapurze

  1 comment for “Życie w Singapurze według Natalii. Część II: O pogodzie i oleju palmowym

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

  • Twój e-mail NIE będzie widoczny dla pozostałych użytkowników. Wykorzystam go jedynie wtedy, gdy będę chciała się z Tobą skontaktować. Nie będę rozsyłać żadnego spamu!
  • Zaznaczając poniższe (obowiązkowe) pole, zgadzasz się na przechowywanie przeze mnie Twoich danych. Nie martw się, będą dobrze chronione! Kliknij poniżej na "Privacy Policy", żeby dowiedzieć się więcej o ochronie prywatności na blogu (po polsku).

Ten blog wykorzystuje ciasteczka! Więcej o ciastkach i ochronie prywatności na blogu

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close