Dlaczego na Tioman warto pojechać już wiecie (a jeśli nie, to dowiecie się tutaj). Teraz pomogę Wam taką wycieczkę zaplanować. Zanim przejdę do konkretów, mała rada – jadąc do Malezji, uzbrójcie się w cierpliwość, bo panuje tam spory bałagan. Z drugiej strony ludzie są zazwyczaj mili i pomocni, więc w razie problemów, wszystko powinno się szybko ułożyć. 1. Kiedy jechać?…
Tag: Podróże po Azji

10 powodów, dla których warto odwiedzić Tioman (Malezja)
– 120 ringgitów za noc – powiedziała po angielsku uśmiechnięta Malezyjka w kolorowym hidżabie. – Zostaniemy na dwie noce. – To będzie… – zaczęła niepewnie i urwała. Ogarnęła spojrzeniem biurko, otworzyła szufladę. Jedną, drugą. W trzeciej znalazła to, co chciała – kalkulator. Cierpliwie przeczekaliśmy jej matematyczne zmagania. – 240 ringgitów! – oznajmiła w końcu radośnie. Zgodziliśmy się na tę ofertę,…

Camiguin – wyspa zrodzona z ognia (Filipiny)
– The flight to Cebu is overbooked, I’m sorry for the inconvenience – wyrecytowała po raz kolejny zblazowana pani, patrząc tępo w ekran monitora, i po raz kolejny neurony mojego mózgu pozostały niewzruszone. W konkursie na najbardziej bezrozumny wyraz twarzy walka między mną a kobietą zza lady byłaby niezwykle wyrównana. Godzina była druga w nocy i sytuacja, w której się…

Wulkan Merapi – nocne starcie z uśpionym mordercą
Nasz komitet powitalny w indonezyjskiej wiosce Selo składał się zimnego wiatru, przelotnego opadu i smutnej perspektywy wielogodzinnej wspinaczki w ciemnościach. Dochodziła godzina pierwsza w nocy, a ja byłam wykończona. Znaczący deficyt snu i szaleńcze tempo ostatnich dni zaczęły zbierać swoje żniwo, a droga z Yogyakarty do Selo, gdzie rozpoczyna się szlak na wulkan Merapi, mojej kondycji bynajmniej nie poprawiła. Wąska,…

Bohol, czyli skotopaska filipińska
Rzucanie wszystkiego i wyjeżdżanie w Bieszczady praktykowałam jeszcze zanim to było modne, a gdy przeprowadziłam się do Kraju Tysiąca Jezior, rolę sielankowej krainy wiecznej szczęśliwości przejęła Laponia. Czas chyba mój prywatny słownik synonimów poszerzyć o kolejny odpowiednik Arkadii, bo… czemu by tak nie rzucić wszystkiego i nie wyjechać na Filipiny? Do tej pory z rozrzewnieniem i tęsknotą wspominam bukoliczny Siquijor,…

Herbacianego przestwór oceanu – weekend w Cameron Highlands (Malezja)
Spojrzałam smętnie na moje rozgrzebane Wan Tan Mee*, w których kawałki mięsa pobłyskiwały entuzjastycznie zielenią, zastanawiając się, co ja właściwie robię w obskurnej malajskiej knajpie o nieludzko wczesnej porze w sobotę. Ach tak – herbata. Przyjechałam tu oglądać herbatę. Westchnęłam w duchu, dochodząc w końcu do wniosku, że śmierdzące rybą kluski popijane kopi** to jednak nie najlepszy pomysł na śniadanie,…

Długi weekend na Langkawi (Malezja)
Pulau Langkawi (największa wyspa w archipelagu Langkawi) to niezłe plaże, ładna przyroda, salony masażu i tani alkohol. Czego chcieć więcej? Wyłączywszy entuzjastów sportów zimowych, chyba każdy znajdzie tu coś dla siebie. Azja o sobie przypomina poprzez porozrzucane tu i ówdzie śmieci, ale tragedii nie ma, nie ma także wielu turystów – przynajmniej w listopadzie. Żyć, nie umierać. Ośrodek, w którym…

Nie do końca udany wypad na Bintan (Indonezja)
Indonezyjska wysepka Bintan to popularny wybór wśród mieszkańców Singapuru, którzy mają ochotę na „wypad za miasto”. Najczęściej taka wycieczka rozpoczyna się rejsem szybkim promem z Singapuru do portu usytuowanego na północy wyspy (niecała godzina), skąd turyści zabierani są do któregoś z niedaleko położonych nietanich hoteli i na jego terenie spędzają kilka przyjemnych (nudnych?) dni. Nie jest to rzecz jasna styl podróżowania, który do nas…

Z dziennika antropofoba: Southern Islands, czyli singapurska odskocznia
Już nie ma dzikich plaż – chciałoby się zanucić, stojąc na smutnym wybrzeżu Singapuru i podążając smętnie wzrokiem za sunącymi po niezbyt czystej wodzie wielkimi kontenerowcami. Z coraz większą melancholią wspominam fińskie jeziora ukryte w cichych, niekończących się lasach, spacery bezludnym brzegiem morza. Po przyjeździe do Singapuru starałam się znaleźć substytut tych miłych memu sercu miejsc, ale szło mi marnie.…

Czary-mary, Siquijor! (Filipiny)
Żeby dostać się z miasta Cebu na wyspę Siquijor, potrzeba nieco cierpliwości. Bezpośredni prom, który na Siquijor popłynąć miał kilka godzin po naszym przylocie, nie tylko nie popłynął, ale nawet nie istniał, w konsekwencji czego cały dzień straciliśmy na bezsensowne miotanie się w okolicach portu, użeranie się z taksówkarzami i oglądanie brzydkiego Cebu, w którym małe, brudne dzieci śpią na…