W latach 60-tych ówczesny premier Singapuru Lee Kuan Yew przedstawił swoją utopijną wizję zielonego, czystego, przyjemnego do życia miasta, z którego mieszkańcy byliby dumni, i które przyciągałoby turystów i inwestorów. Chciał, żeby zieleń, schludność i dobrze przemyślana organizacja wyróżniały Singapur na tle innych miast Azji Południowo-Wschodniej. W pewnym stopniu ta piękna wizja wymuszona była warunkami. Singapur to państwo-miasto. Jest ubogi w bogactwa naturalne, a przede wszystkim w wodę. Żeby w jakiejkolwiek mierze móc uniezależnić się od sąsiadów, miasto musi gromadzić wodę deszczową i nie może pozwolić sobie na zanieczyszczenie rzek i zbiorników, musi być czyste. W latach 60-tych nie było. Jakie pobudki by premierowi nie towarzyszyły, jego wizja zaczęła się szybko przeradzać w rzeczywistość – czyszczono kanały ściekowe, sadzono drzewa (do roku 1970 posadzono ich 55 tysięcy). Singapur zieleniał w oczach i z powodzeniem przeistaczał w Garden City. Obecnie ponad 40% miasta to wszelakie tereny zielone, w tym cztery rezerwaty, liczne parki, ogrody oraz zieleń na budynkach, która moim zdaniem wygląda super (na zdjęciu poniżej – budynek mojego uniwersytetu).
Singapur w pełni zasłużył sobie na miano Miasta Ogrodów, ale nie spoczywa na laurach. Garden City jest już passé, teraz Singapur chce zapracować na miano City in a Garden (a może już zapracował?). Tereny zielone są cały czas rozszerzane i udoskonalane, a Singapur jest na dobrej drodze, żeby stać się najbardziej zielonym miastem na świecie. Krótko mówiąc, jeśli chodzi o parki, to w Mieście Lwa jest z czego wybierać. Ja Singapuru jakoś nigdy nie zdołałam polubić, ale jego zielona twarz bardzo mi się podoba, nawet jeśli jest sztuczna, bo przecież te piękne parki budowane są na ziemi niegdyś pokrytej prawdziwą tropikalną dżunglą. Odwiedziłam wszystkie rezerwaty i wiele singapurskich parków, i w tym wpisie przedstawię 5 miejsc, które – moim zdaniem – najbardziej warte są uwagi i wspominam je z największym sentymentem. Na koniec podrzucę 5 dodatkowych, które też mogą się Wam spodobać. Niektóre propozycje są dla szukających dzikiej przyrody, inne dla entuzjastów najwyższej klasy ogrodnictwa albo dla zainteresowanych ciekawą architekturą. Każdy znajdzie coś dla siebie.
1. MacRitchie Reservoir
MacRitchie to najstarszy (1868 r.) rezerwuar wody słodkiej w Singapurze. Zbiornik otacza bujny las równikowy, w tym także skrawek lasu pierwotnego. Są to co prawda dość marne pozostałości tego, co było kiedyś, ale fajnie, że istnieje w Singapurze ta namiastka dziczy. Właśnie z powodu dzikości okolice MacRitchie to zdecydowanie mój ulubiony zielony obszar Singapuru. Szlaków jest tutaj kilka, łącznie mają około 20 km. Najdłuższy – żółty – ma 11 km i jest pętlą. Większość tras prowadzi przez las, ale na brzegach rezerwuaru zbudowano też „podesty” z desek – wygląda to bardzo fajnie. Główne atrakcje rezerwatu to most wiszący, który ma 250 metrów i łączy dwa najwyższe szczyty w okolicy (TreeTop Walk) oraz wieża widokowa (Jelutong Tower), z której widać korony drzew. MacRitchie Resevoir wchodzi w skład Central Catchment Nature Reserve i to jest właściwa nazwa tego rezerwatu, chociaż większość ludzi mówi po prostu „MacRitchie”. Central Catchment Nature Reserve jest największym spośród czterech rezerwatów w Singapurze. Jest domem dla niezliczonej ilości gatunków roślin i zwierząt w tym zagrożonych wyginięciem langurów przepasanych (jest ich tu podobno 60) oraz łuskowców jawajskich. Krótko mówiąc, wielbicie dzikiej przyrody na pewno MacRitchie polubią.
Informacje praktyczne:
Do parku można wchodzić między 7:00 i 19:00. Most wiszący otwarty jest krócej i nie we wszystkie dni. Wszelkie informacje znajdziecie tutaj. Za nic nie trzeba płacić.
2. Gardens by the Bay
Spektakularne i jedyne w swoim rodzaju „ogrody przyszłości” nie znalazły się na szczycie mojej listy, ponieważ jak już wspominałam, wolę miejsca dzikie, a dodatkowo w parku zazwyczaj jest sporo ludzi. Niemniej jednak miejsce na liście należy im się bezapelacyjnie, ponieważ mimo że nienaturalne i efekciarskie, Gardens by the Bay są niesamowite, a pominięcie ich podczas krajoznawczej przebieżki po Singapurze byłoby dużym błędem. Mamy tutaj m.in. kosmiczne „super-drzewa” (Supertree Grove), dwie klimatyzowane, wielkie szklarnie (w jednej z nich nawet pokrytą epifitami, spowitą mgłą i ustrojoną wodospadem 35-metrową sztuczną górę) oraz kwiecisty kryty ogród (Floral Fantasy), gdzie poza kolorowymi roślinami zobaczyć można m.in. trujące żaby. Jeśli chodzi o sztuczne „super-drzewa”, to mają one od 25 do 50 metrów wysokości, a ich funkcje poza stanowieniem rusztowania dla roślin i dostarczaniu turystom miłych wrażeń estetycznych obejmują także pozyskiwanie energii słonecznej. Na najwyższym drzewie mamy punkt widokowy (Supertree Observatory), poza tym dwa z nich połączone są wysoko zawieszoną kładką (OCBC Skyway). Codziennie o godzinach 19:45 oraz 20:45 w ogrodach odbywa się krótki i darmowy pokaz „Garden Rhapsody” – drzewa mrugają i grają. Atrakcje, które opisałam, są najbardziej imponującą częścią Gardens by the Bay, ale ogrody są duże i znajdziecie w nich więcej ciekawostek, m.in. fontanny dla dzieci, ogrody tematyczne czy akwaria. Wszystko jest bardzo ładne, dopracowane i przemyślane – idealna wizytówka Singapuru. Opcji jedzeniowych także jest kilka, w tym foodcourt.
Informacje praktyczne:
Ogrody otwarte są codziennie od 5:00 rano do 2:00 w nocy. Za wejście do parku nie trzeba płacić, ale obie kopuły, „podniebna droga” oraz Floral Fantasy są płatne. Te atrakcje rządzą się też swoimi prawami, jeśli chodzi o czasy otwarcia. Dokładne godziny sprawdzicie tutaj. Na tej stronie znajdziecie też ceny. O Gardens by the Bay pisałam również w notce Zwiedzanie Singapuru.
3. Singapore Botanic Gardens
Singapurskie Ogrody Botaniczne to najstarszy park w Singapurze i jedyny obiekt w Singapurze, który znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Jest znany przede wszystkich z wielkiej kolekcji storczyków (National Orchid Garden), których gatunków oraz ich hybryd są tutaj tysiące. Ogrody Botaniczne są piękne, kolorowe, zobaczycie w nich fontanny, zabytkowe budynki, ogrody tematyczne, a nawet skrawek lasu deszczowego. Więcej na temat Singapore Botanic Gardens przeczytacie we wpisie im poświęconym.
4. Sungei Buloh Wetland Reserve
Gdy pierwszy raz odwiedziliśmy rezerwat Sungei Buloh, a było to niedługo po naszej przeprowadzce do Singapuru, natknęliśmy się tam na wielkiego krokodyla. To były czasy, gdy wrażenie robiły na mnie nawet warany i małpy, więc taki krokodyl na wolności to dopiero było coś. Później już krokodyli nie widzieliśmy, więc jeśli wybieracie się do rezerwatu, żeby je zobaczyć, będziecie potrzebować trochę szczęścia (czy tam pecha). Jak widzicie, Sungei Buloh Wetland Reserve jest dość dzikim miejscem na mapie Singapuru. Podobno w Singapurze występuje 30 gatunków roślin mangrowych (tworzących lasy namorzynowe), a 27 z nich można znaleźć w tym właśnie rezerwacie. Macie szansę zobaczyć tutaj też ładne ptaki, na przykład zimorodki, czaple czy nektarniki, a w sezonie migracyjnym także ptaki migrujące. My widzieliśmy tam m.in. dzioborożca białobrzuchego, który może nie jest specjalnie rzadkim ptakiem w Singapurze, ale fajnie wygląda. Wspomniane krokodyle to krokodyle różańcowe, największe współcześnie żyjące gady i największe drapieżniki lądowe i rzeczne na świecie. Rozmiar samca może wynieść nawet ponad 6 metrów, a waga ponad 1.3 tony. Ale bez obaw, nie słyszałam, żeby krokodyle kogoś w parku zjadły, chociaż ostrożność trzeba zachować. W Sungei Buloh znajduje się kilka krótkich szlaków oraz ścieżka z desek prowadząca przez las namorzynowy. Najkrótszy szlak (Mid-canopy Walk, 150 m) to coś w stylu podwieszanego drewnianego „chodnika” prowadzącego przez dżunglę. Krótko mówiąc, to bardzo fajne miejsce na spacer i kontakt z dziką przyrodą w wielkim mieście.
Informacje praktyczne:
Wstęp darmowy. Godziny otwarcia: 7:00 – 19:00 (codziennie). Więcej informacji (w tym mapkę i opcje dojazdu) znajdziecie tutaj.
5. Pulau Ubin
W tekście o atrakcjach i zwiedzaniu Singapuru napisałam, że jeśli Wasza wizyta w Mieście Lwa jest niedługa, to na Pulau Ubin lepiej czasu nie traćcie. Zdanie podtrzymuje, ale Pulau Ubin to przyjemne miejsce, fajna odskocznia i jeśli czas Was nie ogranicza albo chcecie odpocząć od miasta, to możecie wysepkę w kontekście Waszych planów zwiedzania rozważyć. Jest to dość popularny cel jednodniowych wycieczek mieszkańców Singapuru. Pulau Ubin reklamuje się jako miejsce, które przeniesie Was w czasie, do Singapuru lat 60-tych. Pewnie coś w tym jest – wyspa ma wiejski i nieco dziki charakter. Popularne jest eksplorowanie jej na rowerach, które można wypożyczyć zaraz po zejściu z łódki i my z tej opcji korzystaliśmy (pozostałe obejmują piesze wędrówki albo wynajęcie mini-busa). Pulau Ubin jest nieduża, zalesiona i całkiem miło się jeździ po niej rowerem mimo tropikalnej pogody. Nie oczekujcie żadnych spektakularnych atrakcji, ale podczas eksploracji wyspy będą towarzyszyły Wam ładne widoki i natkniecie się nie raz na różne ciekawostki. Na wschodnim krańcu znajdują się mokradła Chek Jawa (Chek Jawa Wetlands) z pomostami, kładkami biegnącymi przez lasy namorzynowe i wieżą widokową. Na wyspie zobaczycie też ładne jeziorka w kamieniołomach (jeszcze niedawno wydobywano tutaj granit), stare cmentarze (chiński i muzułmański), kilka małych świątyń. Możecie „wspiąć się” na najwyższy szczyt wyspy – Wzgórze Puaka (74 m), z którego roztacza się widok na okolicę (jedno z poniższych zdjęć). Pulau Ubin ma w swojej ofercie także pola namiotowe, trasy dla rowerów górskich, wypożyczalnie kajaków i kilka jadłodajni.
Informacje praktyczne:
Łódki na Pulau Ubin wypływają z Changi Point Ferry Terminal, bilet kosztuje kilka dolarów; trochę więcej, jeśli bierzecie swój własny rower. Nie ma rozkładu, łódka wypływa, gdy zgromadzi się wystarczająca liczba osób. Podróż trwa jakieś 15 minut. Na miejscu można wypożyczyć rowery różnej jakości i w różnych cenach. Najlepiej się przejść i rozeznać w sytuacji. Więcej informacji na temat wyspy znajdziecie na jej stronie.
Inne fajne parki w Singapurze, które warto odwiedzić:
- Southern Ridges – fajne widoki i architektoniczne ciekawostki takie jak „falowany most” (Henderson Waves, najwyżej położona kładka dla pieszych w Singapurze) i przejścia biegnące wśród koron drzew. Całość robi duże wrażenie, szczególnie wspomniany „most” i widok z niego na futurystyczne bloki Reflections at Keppel Bay. Southern Ridges łączą następujące parki: Mount Faber Park, Telok Blangah Hill Park, HortPark, Kent Ridge Park i Labrador Nature Reserve. Polecam szczególnie ten ostatni – fajna nadmorska trasa, lasy namorzynowe (Berlayer Creek mangrove trail) i historyczne wtrącenia (pozostałości XIX-wiecznego fortu i ślady II Wojny Światowej).
- Jurong Lake Gardens – park, do którego zaglądałam regularnie, bo miałam go pod blokiem. Przed naszym wyjazdem z Singapuru rozpoczęto gruntowną przebudowę parku. Prace trwają nadal (obejmują m.in. Chiński Ogród i Japoński Ogród), ale część udoskonalonych ogrodów już została otwarta. Już przed modernizacją park był bardzo ładnym i ciekawym miejscem, ale wszystko wskazuje na to, że po przebudowie będzie robił duże wrażenie i oferował wiele atrakcji. Na 100% będzie warto go odwiedzić!
- Bukit Timah Nature Reserve – najwyższy szczyt w Singapurze (całe 163 m), bogactwo tropikalnych roślin i zwierząt, a nawet pozostałości pierwotnego lasu deszczowego. Jeden z bardziej dzikich singapurskich parków. Szlaków jest kilka, są raczej łatwe, ale niektóre obejmują dużo stromych schodów. Mamy tutaj też trasę na rower górski oraz Hindhede Nature Park z ładnym widokiem na wypełniony wodą kamieniołom.
- East Coast Park – park rozciągający się na 15 km wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża Singapuru. Niezła plaża (jak na Singapur), wiele opcji dla lubiących aktywność fizyczną, świetne i darmowe place zabaw dla dzieci, duży wybór knajp, fajne miejsca na piknik i grilla. Park moim zdaniem nie jest specjalnie piękny ani dziki, ale wymienione przeze mnie zalety sprawiają, że jest jednym z najbardziej popularnych parków w Singapurze. Pomyślałam, że powinien znaleźć się na mojej liście i ją trochę urozmaicić. Jak wybiorę się do Singapuru z dzieckiem, na pewno tam zajrzę.
- Southern Islands – najlepsza plaża w Singapurze. O wyspach przeczytacie w wpisie Z dziennika antropofoba: Southern Islands, czyli singapurska odskocznia.
Więcej o atrakcjach Singapuru przeczytacie we wpisach:
Zwiedzanie Singapuru: Co warto zobaczyć? Plan na 2, 3 dni i więcej
Poza tym na blogu znajdziecie wpisy na temat życia w Singapurze, propozycje wypadów z Singapuru do państwa sąsiednich i różne singapurskie ciekawostki.