Kolejny raz biorę udział w projekcie organizowanym przez Klub Polki na Obczyźnie, tym razem jednak zamiast Finlandię wychwalać, będę marudzić, rzec zatem by można – będę w swoim żywiole. Zdecydowałam się na podjęcie tego smutnego tematu, ponieważ im dłużej mieszkam w Singapurze, tym bardziej tęsknię za Finlandią, a co za tym idzie, zaczynam Kraj Tysiąca Jezior w swojej głowie idealizować. Czas, Proszę Państwa, powrócić na ziemię, w czym właśnie ma mi pomóc nowy projekt klubu. Do czego nie mogłam przyzwyczaić się w Finlandii? Oto moje top five:
Pogoda
Choćbym mieszkała tutaj i sto lat, do fińskiej pogody nie przyzwyczaiłabym się za Chiny Ludowe. Pogoda w Finlandii jest depresyjna nad wyraz i nawet nie chodzi o to, że jest zimno – w końcu duży mróz oznacza zazwyczaj słońce. Mam ny myśli te ciągnące się w nieskończoność bezbarwne tygodnie, gdy deszcz ze śniegiem pada poziomo (bo wieje silny wiatr), a człowiek zastanawia się, kiedy ostatnio widział niebieskie niebo i czy to aby na pewno było w tym dziesięcioleciu. Herbata, koc i książka to niezłe połączenie, ale dość szybko się nudzi, szczególnie gdy pomyślimy o tych wszystkich pięknych jeziorach i lasach, które w Finlandii są na wyciągnięcie ręki. Żartów na temat fińskiego lata jest bez liku (chociażby: uwielbiam fińskie lato, to najpiękniejszy dzień w roku!) i muszę Wam powiedzieć, że wcale nie są one specjalnie przesadzone. Trzeba jednak przyznać, że choć krótkie i często chłodne, fińskie lato jest bardzo ładne. Zima także potrafi być pełna uroku, gdy tylko spadnie śnieg, który rozświetli nieco mroki północy, zamarzną jeziora i morze. Nie lubię zimna, ale potrafię docenić takie obrazki. Gorzej, gdy muszę je oglądać w maju… Więcej o fińskiej aurze przeczytacie tutaj: Pogoda w Finlandii, czyli kiedy jechać i w co się ubrać
Kawa
Fińskiej kawy nie akceptuję i sięganie po nią jest w moim przypadku przejawem desperacji. Chyba nawet Finowie nie są do niej super-entuzjastycznie nastawieni, przynajmniej u mnie w pracy. Jakiś czas temu zastąpili fińską kawę szwedzką, twierdząc, że jest lepsza (fajnie, tylko czemu na przykład nie włoską…?). Kiedyś próbowałam zabić gorzko-kwaśny smak fińskiej kawy, dodając duże ilości mleka i cukru, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że taka mieszanka jest jeszcze bardziej ohydna. Najgorsze jest to, że w wielu miejscach (na przykład stołówkach, przydrożnych knajpkach) człowiek nie ma żadnego wyboru. Kwaśna, czarna, fińska mikstura albo nic. W bardziej wyrafinowanych okolicznościach można dostać zagraniczne marki, ale filiżanka takiej kawy jest wtedy droższa. Na pociechę dodam, że fińskie ciasta i drożdżówki, które można kupić z kawą, są zazwyczaj bardzo smaczne.
Makkara
O ile do fińskiej kawy w przypływie obezwładniającej senności potrafię się jeszcze zmusić, o tyle fińska „kiełbasa” (czyli makkara) odstręcza mnie totalnie. Gdy widzę skwierczącą na grillu makkarę, zaczynam się zastanawiać, czy nie przyjemniej byłoby zjeść żarzący się pod nią węgiel. Na temat fińskiej „kiełbasy” rozwodziłam się nie raz, więc powtarzać się nie będę; więcej niesmacznych szczegółów znajdziecie chociażby w pierwszej części „Fińskich kuriozów”. Czuję się jednak w obowiązku dodać, że moja niechęć do tego specjału wiązać się może z faktem, że mieszkając w Finlandii, otrzymywałam dość regularnie dostawy kiełbasy z Polski, więc żadnych prób akceptacji makkary się nawet nie podjęłam.
Jak wszyscy to wszyscy
Ktoś kiedyś powiedział (jakiś komik?), że Finowie nie lubią się wyróżniać, ponieważ jest ich mało. Łaknąc poczucia przynależności do swojej niewielkiej wspólnoty, mieszkańcy Kraju Tysiąca Jezior chętnie wstępują na ścieżkę dezindywidualizacji, czyli otaczają się takimi samymi rzeczami i prowadzą podobny tryb życia. Mimo że powodu takiego stanu rzeczy upatruję w innych cechach Finów, to z tą obserwacją nie potrafię się nie zgodzić. O tym dlaczego mieszkań w Finlandii nie jest łatwo od siebie odróżnić, pisałam już wcześniej, więc wracać do tego nie będę. Zresztą mało mnie obchodzi, co taki Fin ma w domu lub jak się ubiera. Bardziej irytującym aspektem fińskiej unifikacji jest ich tryb życia. Na przykład gdy nadchodzi juhannus (czyli Noc Świętojańska), wszyscy Finowie wyjeżdżają do swoich domków letnich (po fińsku mökit). Deszcz ze śniegiem, mróz, orkan – nieważne, Finowie jadą nad jezioro, koniec, kropka. Pamiętam juhannusa, gdy pogoda była naprawdę pod psem, cały czas lało i wiał zimny, przenikliwy wiatr, a mimo to miasto, w którym mieszkałam, wyglądało, jakby przeszła przez nie zaraza – żadnych samochodów, żadnych ludzi, cisza. Wszyscy siedzą w lesie. I nie przetłumaczysz takiemu Finowi, że pić alkohol równie dobrze można w domu, a nad wodę pojechać w jakiś cieplejszy weekend… Podobnie sprawa wygląda z wakacjami, na które wszyscy udają się w lipcu, często nawet gdy nie mają dzieci. Niby normalna rzecz, z drugiej jednak strony są jeszcze inne miesiące, szczególnie gdy człowiek planuje urlop w ciepłych krajach. Lipcowy wakacyjny szał może też wytrącić z równowagi, gdy na przykład stoimy pod zamkniętymi drzwiami jakiegoś urzędu, który zmienił godziny otwarcia z powodu urlopów…
Ordnung muss sein!
Ogólnie rzecz biorąc, jestem osobą, która lubi mieć plan (tylko życia nie potrafię sobie jakoś zaplanować), ale przy przeciętnym mieszkańcu Finlandii czuję się jak królowa chaosu i dezorganizacji. Spontaniczność w naturze Finów nie leży zupełnie, co może czasem dać się we znaki, bo tak naprawdę, co za różnica, o której za dwa tygodnie spotkamy się na sunnuntai brunssi (niedzielny brunch)? Dla Fina jest to różnica diametralna i dopóki wszystko nie będzie zapięte na ostatni guzik, Fin będzie niespokojny. Gdy Fin jedzie na wakacje, musi mieć zarezerwowane i zaplanowane wszystko i to najlepiej z rocznym wyprzedzeniem. Podróż w nieznane w grę nie wchodzi, w końcu w takim wypadku istnieje duża szansa, że trzeba by z kimś porozmawiać (!) lub można by się gdzieś PRAWIE spóźnić (!!!), nie mówiąc o możliwości trafienia na hotel nie spełniający odpowiednich standardów, co oznaczałoby koniec świata. Zatem jeśli planujecie wakacje w fińskim towarzystwie, radzę uzbroić się w cierpliwość, szczególnie, że Finowie mają także tendencję do przejmowania się totalnie nieistotnymi detalami. Ich zamiłowanie do porządku nie dotyczy bynajmniej tylko organizacji czasu, ważne jest też przestrzeganie wszelkich zasad – w tym tych niepisanych. Pamiętam jak pewna Finka zadzwoniła kiedyś do nas o siódmej rano z pretensjami, że nasz samochód stoi za blisko jej pojazdu, w konsekwencji czego ona nie może do niego wsiąść. Pomijając fakt, że zdobycie numeru telefonu na podstawie numeru rejestracyjnego w tym wypadku było dość skomplikowane, to samochody wcale nie stały tak bardzo blisko siebie, jak mogłoby się wydawać, i nawet jeśli bała się, że wchodząc od strony kierowcy może się pobrudzić, to zawsze mogła dostać się od strony pasażera. Lepiej jednak spędzić kwadrans na mrozie, próbując zdobyć numer telefonu obcej osoby, i przy okazji spóźnić się do pracy, niż odpuścić i nie wykorzystać okazji do nauczenia ludzi porządku. Gwoli usprawiedliwienia dodam, że niefortunne położenie naszego samochodu nie wynikało z naszej nieudolności czy złośliwości, na parkingu po prostu nie było miejsca. Mimo wszystko opisana przeze mnie sytuacja była wyjątkowa – Finowie nie mają zwyczaju dzwonić do obcych ludzi. Preferują raczej zostawianie anonimowych liścików, na przykład przyklejają taki świstek z pretensjami na Twój rower, bo postawiłeś go za blisko wejścia do bloku. Muszę przyznać, że w dużej mierze rozumiem Finów – sama lubię ład i zasady – nie mogłam jednak przyzwyczaić się do ich skrajnego podejścia do sprawy.
To wszystko powiedziawszy, śpieszę dodać, że Finlandia to piękny kraj, w którym całkiem dobrze się żyje, a Finowie to mili ludzie z fantastycznym poczuciem humoru. Proszę zatem moje malkontenctwo traktować z lekkim oka przymrużeniem i wybaczyć generalizowanie.
Jesienny projekt dedykujemy akcji „AUTOSTOPEM DLA HOSPICJUM” – Przemek Skokowski wyruszył autostopem z Gdańska na Antarktydę, by zebrać 100 tys. zł. na Fundusz Dzieci Osieroconych oraz na rzecz dzieci z Domowego Hospicjum dla dzieci im. ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku. Na chwilę obecną brakuje 35 tys. Jeśli podoba Ci się nasz projekt, bardzo prosimy o wsparcie akcji dowolną kwotą.
Więcej info: https://www.siepomaga.pl/r/autostopemdlahospicjum
Witam Cie Natalio 🙂 natrafilam na Twoj blog calkiem przypadkiem, znajomy wyrusza do Finlandii w celach zawodowych i tak pomyslalam, ze wlasciwie to nic nie wiem o tym pieknym jak piszesz kraju.. Bardzo milo czyta sie Twoje teksty… moglabym tak chyba caly dzien czytac, podoba mi sie Twoj humor. Pisz po prostu wieciej i wiecej .. pozdrawiam z rownie skromnej w dobra pogode Holandii.
Dziękuję za odwiedziny i miłe słowa! 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
Do kawy trzeba dodać szczyptę soli.
Dzień dobry Natalko,
w czerwcu 2017 r. ( od 26.06 do 8.07) wybieram się z moim ukochanymi „Szkodnikami” ( 8 i 6 lat) na nasze pierwsze wakacje zagraniczne i wybór padł na Wyspy Alandy, czy masz może jakieś ważne i ciekawe informacje na ten temat ( prom, pogoda, nocleg, wypożyczalnia rowerów . Bardzo dziękuję za ciekawy i niekonwencjonalny bolg oraz za odpowiedź.
Pozdrawiam Renata
Dzień dobry! Dziękuję za komentarz. Za krótko i za dawno byłam na Alandach, żeby Ci pomóc, ale moja druga połowa zjeździła wyspy wzdłuż i wszerz (na rowerach, kilkakrotnie), więc poproszę Bartka o komentarz. Jeśli chcesz, możesz także do nas pisać na podgwiazdapolarna@gmail.com. Pozdrawiam!
Niby kawę mają ohydną, a i tak piją ją hektolitrami… 🙂
Aktualnie pracuje w Finlandii i zgodzę się że ogólnie dziwnie się odżywiają,jeżeli chodzi o kawę piją jej bardzo dużo,finki są ładne tylko do 20 roku życia później szybko robią się brzydkie,najbardziej dziwi mnie jak fin bierze rower w zimę i zjeżdża z góry pokrytej lodem xD nie boją się 🙂
Podobno Finki są ładne. Muszę to kiedyś zweryfikować 😀
rozmarzyłem się…..jako facet już dosyć wiekowy (rocznik 68) od wielu lat byłem fanem tego co fińskie-literatura,historia,wódka itd no ,ale wtedy nie było mżliwości tak swobodnego podróżowania jak obecnie,Teraz to już rodzina,obowiązki brak nie tyle kasy co czasu ,ale może kiedyś jakiś impuls przyjdzie i…..skonfrontuje tę moją Finlandię z Finlandią rzeczywistą.Pozdrawiam wszystkich finomanów -kochani jak ja Wam zazdroszczę….
Finlandia mi się podoba, ale nie wiem czy bym wytrzymała ciągłe deszcze. A ta Makkara to ciekawa sprawa;)
Lubię, lubię, lubię ten tryb myślenia. Nawet bardzo lubię:). Dziękuje i czekam na dalsze przygody!
Do większości wskazanych rzeczy (może poza kiełbasą, której nie próbowałam), też bym nie umiała się przyzwyczaić. 😛
Kawa ma znaczenie ogromne, bo bez niej nic nie miałoby sensu… Wiesz, od 10 lat mieszkam w Liverpoolu i też mógłbym narzekać na pogodę, na jedzenie itd. Ale idzie się przyzwyczaić no i zawsze można gdzieś uciec na 2-3 tygodnie, żeby doładować witaminę D.
Jedzenie w Finlandii generalnie nie jest złe, chyba że ktoś ogranicza się tylko do tanich stołówek i nie robi sobie sam nic w domu. To wtedy jest złe. 😉 Uciekałam w cieplejsze kraje przy każdej okazji, aż w końcu uciekłam na dłużej. 🙁 Dzięki za komentarze!
Podczas podróży po Ameryce Południowej spotkałem Fina, któremu chyba Finlandia nie odpowiadała tak samo jak Tobie – nie lubił pogody, nie lubił planowania, nie lubił kawy i nie lubił porządku 🙂 Kupował bilety tylko w jedną stronę, spał w hostelach sporo, nigdy nie rezerwował miejsc i czasami spędzał noce na ławkach w parkach albo na dworcach autobusowych. Jakby nie wyjechał, to by pewnie go w końcu wyrzucili 😛
Dziwny Fin! 😀 Co do Finlandii, to ona mi jak najbardziej odpowiada (no dobra, może poza tą pogodą…); problem jest taki, że (tak, jak napisałam na początku wpisu) zaczynam ten kraj idealizować, więc czas sobie przypomnieć minusy. 😉 Tylko tak naprawdę jakie to ma znaczenie, że kawa jest niedobra? Niewielkie. 🙂
Czemu wszyscy w lipcu ida na urlop? Przyczyzna prozaiczna-
do konca czerwca mozna znalesc zorganizowane zajecia dla dzieciakow szkolnych, w lipcu juz nie. w sierpniu ok 2 tyg ,tez mozna cos znalesc.
na uczelniach- kursy wakacyjne odbywaja sie w czerwcu i od poczatku sierpnia.
wiec jedyny czas na spokojny wyjazd to lipiec.
Podobnie przedszkola- tylko lipiec jest miesiacem bezplatnym calkowicie wiec raczej wtedy dzieciaki tam nie uczeszczaja 🙂 pozdrawiam.
Identycznie mogłabym napisac o Szwecji ,która od 5,5roku jest teraz moim domem .Pozdrawiam
a widzisz, z kielbas nalezy kupowac Kabanossi lub Wilhelmi. I nic innego! 🙂 A co do baby od samochodu: pare takiej starszych znam, ale wiekszosci Finow bym o takie zachowanie nie podejrzewala. 🙂
Spedzilam w Finlandii 2 miesiace i pokochalam ten kraj! Co do kawy sie zgadzam – jest mega wpaskudna i nie bylam w stanie nawet probowac sie do niej przekonac. Co do pozostalych punktow sie nie wypowiem – pogode mielismy akurat rewelacyjna (tegoroczne lato, jak z bajki!), kilbasy grillowalismy i byly smaczne, a na pozostale punkty bylismy chyba w tym kraju za krotko. Ach, wrocilabym tam na troche dluzej 🙂 Piekne miejsce!
Ta kielbaska wyglada na niesmaczna,a opis kawy przyprawil mnie o mdlosci.
Mam kolezanke Finke. Bardzo wyniosla,ale z poczuciem humour.
Pozdrawiam z Irlandii,
Tutaj tez pada non stop tylko,ze deszcz 🙂
Zgadzam się w 100% !
No to ja chyba w zupełnie innej Finlandii mieszkam, bo zupełnie nie rozumiem Twojego marudzenia. A nie, sorry, Joensuu to w tej samej Finlandii. Kiełbasy bardzo dobre już nie raz tu zajadałam. Może Ty nie potrafisz odszukać w sklepie czegoś innego niż ta nieszczęsna makkara.
No i wydaje mi się, jestem wręcz pewna, że za mocno generalizujesz i „spłycasz” naturę Finów. Wiele krajów w swoim życiu owiedziłam, wielu ludzi spotkałam i Finowie to jedna z najbardziej spontanicznych, kreatywnych, momentami wręcz pozytywnie zezwierzęconych nacji z jakimi kiedykolwiek miałam styczność. Co do wcześniejszego planowania podróży to wynika to głównie z faktu iż Finowie są przyzwyczajeni, że w Finlandii dużo wcześniej kupione bilety są wiele wieeeeeeeeeleeeee razy tańsze. Zupełnie wiec nie rozumiem Twoich pretensji w tej kwestii. A fińskie mieszkania? Tych też chyba zbyt wiele nie widziałaś. Właściwie co roku zmieniam lokum, ba kompletnie miasto zmieniam, często odwiedzam swych fińskich przyjaciół, więc miałam okazję dużo mieszkań obejrzeć. ŻADNE nie było podobne do drugiego. Może po prostu ja trafiam na kreatywnych Finów a może Ty po prostu wybierasz nudne towarzystwo, które nawet mieszkania nie potrafi ciekawie ogarnąć. Smutne to trochę.
Ten blog raczej nie jest dla ludzi, którzy nie mają poczucia humoru. 🙂 To, że generalizuję, sama podkreśliłam na końcu wpisu i przede wszystkim – nie mam żadnych pretensji. Pozdrawiam i życzę więcej dystansu!
Tylko, że bzdury piszesz. Zgodzę się co do kiełbasy. Reszta to bzdury
Ojej. 😉 Bardzo proszę mnie zaprosić do tej słonecznej części Finlandii z dobrą kawą. Skorzystam! Może się nawet przeprowadzę. 🙂
Ja nie rozumiem Twojego komentarza… Mieszkałem w Finlandii przez 6 lat i zgadzam sie w 99% z tym co napisała Natalia. Nie wiem gdzie udalo Ci sie znaleźć dobrą kiełbasę?? Szczególnie na takim zadupiu jak Joensuu gdzie sa 3 sklepy na krzyż… Jakoś przez cały ten czas nigdy nie znalazłem czegoś co by nawet przypominała polską kiełbase, chyba ze cos co nazywa sie według Ciebie krakovian makkara to jest to samo co polska kiełbasa (Finowie tak myślą niestety LOL)
Też sie wielkotronie przeprowadzałem i odwiedziłem wiele miszkań Finów i wszytskie wyglądały podobnie, duże okna, białe wnętrza, meble z ikei, ozdoby z markimekko, naczynia z iitali itd
Co do biletów to myślę, że każdy kto chce tanio podróżować kupuje bilety z wyprzedzeniem, ale nie każdy planuje w 100% swoją podroż np o ktorej godz, będzie jadł na lancz i gdzie bedzie w danym dniu spał itd Finowie tak robią
Szanowna Eleno,
Nie wiem dokladnie gdzie mieszkasz (poza tym ze w Joensuu), bardzo doceniam Twoje pozytywne myslenie ale niestety solidaryzuje sie z Natalia!! Generalnie w Finlandii wiekszosc ludzi jest dotknieta ksenofobia i minimalna doza empatii. Wiem to z 26 letniego doswiadczenia. Mozemy teraz debatowac do jest normalna doza ksenofobi i empatii…… Moge podjac te debate jezei ktos ma ochote.
Ponadto Finowie sa samotnikami i wysoka kultura osobista nie nalezy do ich atutow (bekanie, i inne odpowietrzanie oraz dlubanie widelcem w zebach – nie wymaga przepraszam)… Wyjatki potwierdzaja regole 🙂
Finowie odrozniaja sie od reszty krajow polnocy swoja kultura – i to nawet bardzo. Nie naleza geograficznie do Skandynawi tylko do „Norden” krajow polnocnych i tak ich tez Skandynawia ich traktuje.
W Finlandi i u Finow jest wiele zalet, ktorych my nie zauwazamy bo nie sa one spotykane w naszej kulturze tak czesto. Jedna z nich jest przyjazn, bezwarunkowa i do deski grobowej (nie zaleznie od niesnasek osobistych). Druga to mobbing, jest ale nic w porownaniu do Polski, moim skromnym zdaniem brak hierarchii w Finlandii eliminuje wiele mozliwosci mobbingu.
Kraj ten ma tyle miejsca i zieleni ze niesnaski typu Sami Swoi raczej nie maja miejsca – plotow nie ma 😉
Pozdrawiam i zycze duzo slonca (w tej chwili pada u mnie poziomo 🙂
Ja w sumie przyznać muszę, że nie rozumiem obu stron. Od ponad trzydziestu lat mieszkam w Finlandii. Tampere, Helsinki, Joensuu, Juva, Mikkeli, Kajaani. Natalia napisał przecież „Proszę zatem moje malkontenctwo traktować z lekkim oka przymrużeniem i wybaczyć generalizowanie.” – dlatego też nie rozumiem tego obruszenia generalizowaniem. Z drugiej jednak strony… Serio, ludzie, nie jedliście nigdy normalnej kiełbasy w Finlandii? Wierzyć mi się nie chce. Fakt, nie jest ją tak łatwo dostać, ale wystarczy trochę poszukać. Zwłaszcza w mniejszych sklepach. Tak, mniejszych. Można tam dostać o wiele więcej niż by się wydawało. Kilka kiełbas było mocno zbliżonych do polskich, były też prawdziwe niemieckie bratwursty. A do pana z komentarza – w Joensuu jest jednak trochę więcej niż trzy sklepy na krzyż. Tak, wiem przenośnia te sprawy. Ale w centrum Joensuu jest na prawdę wiele sklepów. Zapewniam, że na każdej ulicy dużo więcej niż po trzy. Przynajmniej rok temu jeszcze tak było. Też nie bardzo rozumiem tego, że niby większość fińskich mieszkań wygląda tak samo, bo ikea, marimekko itd. To tak samo jakby powiedzieć, że większość polskich mieszkań wygląda tak samo bo meblościanki, linoleum i taborety. Jak dla mnie, moim zdaniem, wedle mojego gustu – fińskie mieszkania są równie różnorodne co polskie. Ale to takie moje zdanie, z którym oczywiście nie każdy musi się zgadzać.
Nie chcę się tu więcej produkować. Dodam tylko, Elena – rozluźnij majty, zdystansuj. Natalio – spróbuj dostrzegać więcej, więcej szukać a zapewniam Cię, że wiele więcej rozmaitości znajdziesz, niż dotychczas w tym kraju widziałaś. Pozdrawiam wszystkich, zarówno autorkę jak i komentujących.
Dziękuję za obszerny komentarz! 🙂 Jeśli chodzi o mieszkania, to nie zgodzę się z Panem ani troszeczkę. Pomijając już upodobanie Finów do podobnych rzeczy (jasne wnętrza, duże okna, proste ozdoby – styl, który ja bardzo lubię), to w całej Finlandii generalnie są „trzy sklepy na krzyż”. Finowie nie mają dużego wyboru w porównaniu z Polakami, szczególnie przy ograniczonych funduszach. Wiem, jak to jest, sama mieszkanie w Finlandii próbowałam umeblować od zera. (A tak naprawdę dużo sklepów to jest w Singapurze, nie w Joensuu, ani nawet nie w Polsce. ;)) Etap meblościanek i taboretów (o linoleum nawet nie wspomnę) to w Polsce już raczej się (dawno?) skończył, przynajmniej takie sa moje obserwacje. Wśród moich znajomych (wiek – około lat 30), nie ma chyba żadnych, którzy mieliby w domach tego typu wystrój, już prędzej skandynawski, jeśli mam wybierać, ale to też rzecz jasna bardzo duże ugólnienie. Przedstawię Panu pewien przykład. Ostatniej zimy, idąc sobie w Espoo odwiedzić moich sąsiadów, przeprowadziłam eksperyment – gapiłam się na okna ludzi mieszkających w blokach, licząc te „piękne”, wiszące lampy, które się chyba nazywają Lokki (projektant – Yki Nummi), na pewno wie Pan, o co mi chodzi. Było ich naprawdę zatrzęsienie, a wiele mieszkań było ciemnych, więc ta liczba i tak była zaniżona. 😉 Naprawdę uważa Pan, że w Polsce jest podobnie? Chyb nie jest…
W ogóle (ale proszę tego nie brać za złośliwość!) mam wrażenie, że ludzie, którzy bardzo długo mieszkają w Finlandii zatracili nieco poczucie rzeczywistości. 😉 Kilka razy już słyszałam, że „tutaj można kupić dobrą kiełbasę”, a potem się okazywało, że to kolejna wariacja na temat makkary, więc do takich oświadczeń podchodzę nieufnie. Ale nawet jeśli, to co Pan mówi, jest prawdą, to proszę zauważyć, że ja pisałam tylko o tym, do czego nie mogłam sie przyzwyczaić w Finlandii, a nie o tym, czego w Finlandii nie ma. Mimo wszystko makkara jest super-popularna, na stołówkach (lub odwiedzając kogoś) nie mogę sobie wybrać, czy chcę makkarę, czy innę kiełbasę, itd. A ja po prostu makkary nie akceptuję i o to mi chodziło.
Również pozdrawiam, mam nadzieję, że nie zniechęcił się Pan do mojego bloga i może czasem tu jeszcze zajrzy. Zdaję sobie sprawę, że często wyolbrzymiam, zahaczając nawet o absurd. 🙂 Do Finlandii chętnie wrócę!
PS Wolę polską kiełbasę, niż niemiecką. 😀
PPS Chodziło mi o tę lampę, jeśli ktoś jest ciekawy: http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/e3/72/40/e3724074edf325c9754fc9c09e769686.jpg
a ja mieszkam w norwegii i musze przyznac, ze ich kielbasa tez mi nie smakuje. oprocz tej co bardziej mi nie smakuje jest w prawdzie ta ktora bardziej lubie, jednak smak naszej rodzimej (ktora czasem przywozilem) zasluguje na medal konsumenta 🙂
Jako miłośniczce wszystkiego co fińskie i wielkim kawoszu nieco mnie zatkało po Twoim wpisie 🙂 Dobrze wiedzieć, że kawa jest paskudna, zrobię sobie zapas przed ewentualnym wyjazdem.
Pogoda paskudna, to fakt, ale i to da się przeżyć. Mogę jeszcze tylko powiedzieć, że nieco Ci zazdroszczę mieszkania tam, bo to taki piękny kraj, kraina tysiąca jezior… Ech, rozmarzyłam się.
Życzę więc ciepła, smacznej kawy i polskiej kiełbaski 🙂
Pozdrawiam!
Fińska kawa jest paskudna, ale w sklepach kupić można też niefińskie. 🙂 A Finlandia jest piękna, to fakt!
Oj, na pewno nigdy nie smakowałaś prawdziwej fińskiej kawy. Przecież tzw. „fińska kawa” jest importowana, a tylko palona i mielona w Finlandii. Kiedyś dawno temu moja babcia uprawiała kawowiec w doniczce i zbierała ziarna przez kilka lat, aż nareszcie miała tyle, że mogła je spalić w brytfannie, utrzeć w moździerzu i sparzyć parę filiżanek prawdziwej fińskiej kawy, którą wypili z tatą. (Reszta rodziny nie piła kawy.) No i obaj stwierdzili, że fińska kawa jest paskudna.
Skoro podoba się wam Finlandia to zdecydowanie musicie zobaczyć Norwegie. Przebija Finlandie parokrotnie 🙂